"Siły zewnętrzne" miały doprowadzić do uszkodzenia przebiegających po dnie Bałtyku kabli telekomunikacyjnych, należących do największego rosyjskiego dostawcy usług cyfrowych Rostelekom.

REKLAMA

W sobotę Finowie poinformowali o trwających naprawach w Zatoce Fińskiej. Helsinki miały zostać powiadomione o uszkodzeniu kabli już 27 grudnia 2024 roku.

Należący do Rostelekomu kabel Baltika ma długość ok. 1000 km, z czego ok. 380 km przebiega przez wyłączną strefę ekonomiczną Finlandii. Łączy Petersburg z obwodem królewieckim. Fińskie władze udzieliły Rosjanom pozwolenia na naprawę kabla, którego uszkodzona część znajduje się na przynależnym Finlandii obszarze. Prace mają potrwać około tygodnia, w zależności od panujących w rejonie warunków pogodowych.

Na odcinek, gdzie naprawami zajmuje się ekipa z rosyjskiego statku, wysłano okręt patrolowy Straży Przybrzeżnej Zatoki Fińskiej.

Rosyjska agencja państwowa TASS podaje, że Rostelekom przekazał informacje o "zewnętrznej sile", która miała rzekomo doprowadzić do uszkodzenia infrastruktury na dnie morza. Moskwa nie ujawniła na razie żadnych dowodów potwierdzających tezę.

Z usług dostawcy cyfrowego korzystają nie tylko użytkownicy prywatni, ale także instytucje rządowe w Rosji. Spekuluje się, że kable, o których mówią Rosjanie, zostały uszkodzone w wyniku działalności statku Eagle S 25 grudnia 2024. Tego samego, który jest podejrzewany o zerwanie kabla Estlink 2 między Finlandią i Estonią.

Oświadczenie Rostelekomu nastąpiło po fali wcześniejszych oskarżeń Zachodu, który obarczył rosyjskich sabotażystów odpowiedzialnością za zniszczenia kluczowej infrastruktury na Bałtyku. Morze, po akcesji Szwecji i Finlandii do Sojuszu Północnoatlantyckiego, zyskało nazwę "wewnętrznego jeziora NATO" i stało się obszarem licznych napięć między Moskwą i stolicami krajów Paktu. Zachodnie służby twierdzą, że Rosja prowadzi wojnę hybrydową, której celem jest atakowanie zachodnich instalacji.

W odpowiedzi na rosnącą liczbę incydentów, za które - zdaniem mocarstw zachodnich - odpowiedzialna była Rosja, NATO zintensyfikowało patrole w tym regionie, wysyłając "Baltic Sentry" - fregaty i morskie samoloty patrolowe, które monitorują aktywność okrętów na Morzu Bałtyckim.