Przewodnicząca Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, popiera oficjalny powrót Wołgogradu do nazwy Stalingrad. Wczoraj Rosjanie obchodzili 70. rocznicę Bitwy Stalingradzkiej, która zakończyła się pierwszą, tak wielką klęską wojsk Hitlera. O wymazaniu z mapy Wołgogradu i powrotu nazwy na cześć Józefa Stalina miałoby zdecydować referendum.
To już drugi głos w tej sprawie ze szczytów rosyjskiej władzy. Jako pierwszy powrót Stalingradu poparł wicepremier Dmitrij Rogozin. Przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko proponuje referendum wśród mieszkańców miasta, a Centralna Komisja Wyborcza odpowiada, że jest na to gotowa. Zwolennicy zmiany nazwy i tak już mogą mówić o sukcesie, bo sześć dni w roku, z okazji świąt państwowych Wołgograd oficjalnie będzie miastem Stalina, m.in. 9 maja, kiedy w Rosji obchodzi się Dzień Zwycięstwa.
Pomysł referendum krytykuje Andriej Sierenko, koordynator Rady Ekspertów Wołgogradu. Jego zdaniem o zmianie nazwy powinien zdecydować prezydent Rosji, bo Stalingrad to taki symbol, jak hymn czy flaga państwowa.
Z kolei Michaił Szewjakow, dyrektor Centrum Badań Ekonomicznych i Socjalnych, popiera ideę referendum, bo dyskusje o zmianie nazwy Wołgogradu na Stalingrad toczą się już od kilkudziesięciu lat. Szewjakow jest przekonany, że stronnicy Stalingradu zwyciężą w referendum.
W sobotę Rosjanie obchodzili 70. rocznicę bitwy pod Stalingradem. Do Wołgogradu przyleciał m.in. prezydent Władimir Putin, a miasto powróciło na ten dzień do swojej wojennej nazwy. Głównym punktem uroczystości była defilada wojskowa.
Wołgograd nosi obecną nazwę od 1961 roku. W latach 1925-61 nazywano go Stalingradem, a wcześniej - w czasach monarchii i na początku rządów bolszewickich - Carycynem.