Ministerstwo sprawiedliwości Rosji oznajmiło w środę, że wykona wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i wypłaci rodzinom ofiar oraz poszkodowanym w ataku w Biesłanie w 2004 roku odszkodowanie w wysokości 3 mln euro. Resort wyraził ubolewanie z powodu decyzji strasburskiego Trybunału.

REKLAMA

W komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej ministerstwa napisano, że zgodnie z Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności uznaje się, iż wyrok Trybunału zobowiązujący Rosję do wypłaty odszkodowania za "poważne niedociągnięcia" podczas akcji odbicia zakładników w Biesłanie wszedł w życie. Nie przewiduje się podejmowania jakichkolwiek innych działań przez strony procesu - podkreślono.

W lipcu Rosja odwołała się od ogłoszonego w kwietniu przez Trybunał wyroku. We wtorek został odrzucony wniosek rosyjskiego resortu sprawiedliwości o przekazanie sprawy do Wyższej Izby Trybunału.

Rosyjskie ministerstwo zaznaczyło, iż ubolewa, że argumenty Moskwy dotyczące zrewidowania sprawy "Tagajewa i in. przeciwko Rosji" nie były przyjęte przez kolegium Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ministerstwo sprawiedliwości Rosji uważa, że okoliczności tej strasznej tragedii wymagały bardziej dokładnego i wyważonego rozpatrzenia. Jest to szczególnie ważne w świecie zwiększonego ryzyka terrorystycznego (...) - dodano w oświadczeniu.

"Stosowanie przez Trybunał podwójnych standardów"

Zdaniem rosyjskiego ministerstwa sprawiedliwości taka decyzja Trybunału świadczy o "stosowaniu przez Trybunał podwójnych standardów" przy "ocenie efektywności planowania i nadzoru nad operacjami ratunkowymi (...)".

Decyzja pierwszej instancji Trybunału - według resortu - przyczyni się do powstania problemów w kwestii zapobiegania atakom terrorystycznym.

Sprawa dotyczy ataku terrorystycznego na szkołę w Biesłanie, na rosyjskim Kaukazie Północnym, z 1 września 2004 roku. Podczas uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego do budynku wtargnęło wówczas 30 uzbrojonych rebeliantów, domagających się wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Przez ponad 50 godzin zamachowcy przetrzymywali w szkole 1100 zakładników, głównie dzieci. 3 września rosyjskie siły specjalne zajęły budynek szturmem. Podczas akcji odbijania zakładników zginęły 334 osoby, w tym 186 dzieci, a rannych zostało 810 osób. Władzom udało się zatrzymać jednego terrorystę, wszyscy pozostali ponieśli śmierć na miejscu.

Do strasburskiego Trybunału zwróciło się 409 uczestników tych zdarzeń lub członków rodzin zakładników, którzy zginęli lub zostali ranni podczas ataku na szkolę. Oskarżają oni rosyjskie władze o szereg uchybień w dniach ataku w Biesłanie.

Trybunał: Rosyjskie władze posiadały informacje o planowanym zamachu

Trybunał orzekł w kwietniu, że rosyjskie władze posiadały informacje o planowanym zamachu oraz o tym, że celem terrorystów będzie placówka edukacyjna. Mimo to nie podjęły odpowiednich kroków, by zapobiec atakowi. Podkreślono, że rosyjskie służby mogły m.in. zawczasu przeszkodzić terrorystom w przygotowaniach do zamachu, wzmocnić ochronę w szkołach, a także poinformować o zagrożeniu zarówno placówki edukacyjne, jak i opinię publiczną. Żadnego z tych działań jednak nie podjęto.

Wytknięto też władzom Rosji "poważne niedociągnięcia" podczas "przygotowań i nadzoru operacji bezpieczeństwa". W czasie akcji odbijania zakładników nie wyznaczono formalnego przywództwa, co zaowocowało brakiem koordynacji we współpracy różnych służb oraz poważnymi błędami w podejmowaniu decyzji i nadzorze akcji. Ponadto Trybunał zarzucił rosyjskim władzom, że podczas szturmu na szkołę użyły "nieproporcjonalnej" siły. Na miejscu wykorzystany został ciężki sprzęt bojowy, jak czołgi, wyrzutnie granatów czy miotacze ognia. Tymczasem Europejska Konwencja o Prawach Człowieka mówi wyraźnie o tym, że śmiercionośna broń powinna być wykorzystywana jedynie wówczas, kiedy jest to absolutnie konieczne.

Wiele okoliczności ataku w Biesłanie wciąż pozostaje niewyjaśnionych, w tym przebieg chaotycznej akcji odbijania zakładników. Rosyjska komisja parlamentarna w 2006 roku oczyściła z zarzutów resorty siłowe i uznała, że to terroryści, a nie szturmujący szkołę spowodowali eksplozję w budynku, która pochłonęła dziesiątki ofiar.


(ł)