Władze Rosji miały uznać niepodległość Katalonii wkrótce po ogłoszeniu przez jej autonomiczny rząd secesji od Hiszpanii w 2017 r. - wynika ze śledztwa hiszpańskich służb opublikowanego w poniedziałek przez madryckie media.
Zgodnie z dochodzeniem prowadzonym przez hiszpański wymiar ścigania, na które w poniedziałek powołuje się madrycki dziennik "El Debate", były premier Katalonii Carles Puigdemont miał po ogłoszeniu niepodległości tego regionu w październiku 2017 r. rozmawiać z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Rozmowa obu polityków za pośrednictwem połączenia wideo miała zostać zaplanowana przez wysłannika Kremla w Katalonii Nikołaja Sadownikowa. Nie doszło jednak do niej, gdyż hiszpańskie służby rozpoczęły pod koniec października 2017 r. aresztowania władz Katalonii. Zatrzymano wówczas osoby odpowiedzialne za organizację nielegalnego referendum niepodległościowego z 1 października 2017 r.
Puigdemontowi, który 27 października 2017 r. podjął próbę ogłoszenia niepodległości Katalonii, udało się nazajutrz zbiec. Separatysta wyjechał do Belgii, gdzie obecnie mieszka.
Pomimo pozostawania na emigracji Puigdemont oddziałuje bezpośrednio na hiszpańską politykę. To dzięki poparciu 7 posłów kierowanej przez niego partii Razem dla Katalonii (Junts) zaprzysiężony został w listopadzie 2023 r. trzeci rząd premiera Hiszpanii Pedro Sancheza.
W zamian za poparcie władze partii Junts zażądały od Sancheza objęcia amnestią katalońskich separatystów, w tym Carlesa Puigdemonta.
Tymczasem według ustaleń dochodzenia kataloński polityk po swojej ucieczce do Belgii nie zaniechał kontaktów z wysłannikami władz Rosji. To one, jak ustalili śledczy, miały finansować pobyt Puigdemonta na emigracji.
Według ustaleń dziennika "El Mundo" od 2017 r. Puigdemont i jego najbliższe otoczenie spotykało się z kilkunastoma wysłannikami Kremla, którzy dążyli do oderwania Katalonii od Hiszpanii. Kluczową osobą w tym gronie był, jak wynika ze śledztwa, Nikołaj Sadownikow.