Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża mocny sprzeciw wobec decyzji krajów zachodnich o wydaleniu rosyjskich dyplomatów. "Prowokacyjny gest solidarności z Londynem" - napisano w komunikacie resortu.
"Uważamy ten ruch za wrogi" - zaznacza dyplomacja rosyjska. Kreml podkreśla, że wciąż nie została wyjaśniona sprawa ataku na Skripala, więc wydalenie dyplomatów z krajów zachodnich to "prowokacyjny gest solidarności z Londynem". Według Rosjan działanie Zachodu jedynie eskaluje konflikt.
Według resortu, Londyn w sposób "uprzedzony i tendencyjny" oskarżył Rosję o atak na Siergieja Skripala. Ministerstwo twierdzi, że dyplomaci próbowali dowiedzieć się czegokolwiek o tym zamachu, ale "pomimo wielokrotnych apeli skierowanych do Londynu, nie dostaliśmy żadnych informacji".
Rosjanie zarzucają także Zachodowi "ślepe wierzenie w jedność euroatlantycką kosztem zdrowego rozsądku, normy cywilizowanego dialogu międzypaństwowego i zasad prawa międzynarodowego". "Jest rzeczą oczywistą, że ten nieprzyjazny krok nie pozostanie bez odpowiedzi. Zareagujemy na to" - napisano w komunikacie.
Agencja RIA Nowosti podawała - powołując się na źródła w resorcie dyplomacji - że rosyjska odpowiedź będzie "symetryczna". Wcześniej Kreml wydalił 23 brytyjskich dyplomatów, w odpowiedzi na wyrzucenie z Wysp 23 dyplomatów rosyjskich. Podobnie Moskwa zamierza postąpić w stosunku do Stanów Zjednoczonych, które wydalą z kraju 60 dyplomatów rosyjskich.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosja "ubolewa z powodu decyzji" krajów zachodnich o wydaleniu ich dyplomatów. Zapowiedział, że przeprowadzona ma być analiza sytuacji, a potem zostaną przedstawione działania odwetowe.
Ostateczna decyzja zostanie podjęta przez głowę państwa - zapowiedział Pieskow.
O wydaleniu rosyjskich dyplomatów poinformowały władze wielu krajów UE i nie tylko. Polska, Kanada, Francja i Niemcy wyrzucają po czterech Rosjan, Litwa i Czechy po trzech, Holandia, Hiszpania, Albania Włochy i Dania - po dwóch, Szwecja, Rumunia, Finlandia, Łotwa, Norwegia, Węgry, Chorwacja i Estonia po jednym, Ukraina trzynastu, a Stany Zjednoczone - 60.
Wczoraj premier Czech Andrej Babisz stwierdził, że termin "dyplomata" w kwestii Rosjan jest błędny. To w rzeczywistości "zwiadowcy" - napisał na Facebooku. Babisz był także oburzony tym, że strona rosyjska twierdziła, że broń chemiczna typu nowiczok - którą otruto Siergieja Skripala - została wyprodukowana w Czechach. To kłamstwo - dodał.
Stany Zjednoczone poinformowały także o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Seattle.
Kryzys w relacjach świata z Rosją to pokłosie ataku na byłego agenta GRU Siergieja Skripala. 4 marca 66-latek wraz ze swoją córką trafili do szpitala po kontakcie z substancją chemiczną typu nowiczok w Salisbury. Brytyjskie służby oskarżyły o atak rosyjskie służby. Kreml jednak temu zaprzecza, twierdząc, że Rosja nie posiada broni chemicznej.