Komisja ds. nadzoru i odpowiedzialności odbyła w czwartek swoje pierwsze publiczne wysłuchanie w ramach dochodzenia w sprawie impeachmentu prezydenta Joe Bidena. Republikanie zarzucają mu, że jako wiceprezydent używał wpływów, by wzbogacić swoją rodzinę, jednak nie przedstawili na to jednoznacznych dowodów.

REKLAMA

Ta komisja odkryła górę dowodów ukazujących jak Joe Biden nadużywał swojego urzędu publicznego na rzecz finansowych korzyści swojej rodziny. Przez lata prezydent Biden okłamywał Amerykanów o swojej wiedzy i udziale w korupcyjnych praktykach swojej rodziny - powiedział szef komisji prowadzącej śledztwo, Republikanin James Comer, inaugurując pierwsze formalne wysłuchanie dotyczące impeachmentu Bidena. Dodał, że jest to owoc ośmiomiesięcznego śledztwa prowadzonego przez jego komisję.

Comer i inni Republikanie przekonywali, że w czasie, kiedy Biden był wiceprezydentem i po opuszczeniu Białego Domu, jego syn Hunter i inni członkowie rodziny prowadzili biznes polegający na sprzedawaniu wpływów ojca. Twierdzili, że ze zgromadzonych e-maili, SMS-ów i dokumentów wynika, że rodzina prezydenta otrzymała w tym czasie - za pośrednictwem ponad 20 firm-krzaków - ponad 20 mln dolarów od zagranicznych klientów m.in. z Rosji, Chin, Ukrainy i Rumunii.

Mimo to, zaproszeni przez komisję świadkowie - konserwatywny prawnik Jonathan Turley, była prokurator federalna Eileen O'Connor, księgowy Bruce Dubinsky i konstytucjonalista Michael Gerhardt - przyznali, że dostępne dowody nie pozwalają na stwierdzenie, że zachowanie Bidena zasługuje na wszczęcie procesu impeachmentu. Republikanie zaprezentowali jednak materiały wskazujące na to, że wbrew swoim wcześniejszym zapewnieniom, obecny prezydent miał przynajmniej pewną wiedzę na temat działalności swojego syna. Turley ocenił, że choć dowody te nie wystarczą o przesądzeniu o winie Bidena, to według niego są wystarczające, by wszcząć dochodzenie w jego sprawie.

Główny wątek sprawy dotyczy wydarzeń, które były już w centrum dyskusji podczas pierwszego impeachmentu Donalda Trumpa - chodzi o udziały Huntera Bidena w należącej do ukraińskiego oligarchy Mykoły Złoczewskiego spółce gazowej Burisma oraz zwolnieniu prokuratora generalnego Ukrainy Wiktora Szokina. Według Republikanów - i wcześniej Trumpa, który próbował wymusić na prezydencie Zełenskim wszczęcie śledztwa w sprawie Bidenów - ówczesny wiceprezydent Biden naciskał na zwolnienie Szokina, by chronić swojego syna przed zarzutami korupcyjnymi. Jak jednak wskazywali eksperci, a także kongresmeni Demokratów, dymisji Szokina domagało się wiele państw zachodnich - i to ze względu na jego pobłażliwość wobec korupcji, a nie zamiar walki z nią.

Jeśli Republikanie mieliby jakiś dowód koronny, dymiący pistolet, a nawet przynajmniej kapiący pistolet na wodę, dziś by go zaprezentowali. Ale nie mają nic na Joe Bidena i jedyne, co mogą zrobić, to wrócić do całkowicie obalonego kłamstwa, które Rudy Giuliani i Donald Trump suflowali pięć lat temu - powiedział czołowy Demokrata w komisji Jamie Raskin.

On i inni Demokraci oskarżali swoich przeciwników, że organizują "polityczny cyrk" zamiast starać się nie dopuścić do grożącego zamknięcia większości funkcji administracji federalnej z uwagi na impas wokół budżetu. Zwracali też uwagę na to, że część republikańskich kongresmenów otwarcie podważało sens impeachmentu prezydenta Bidena, określając go m.in. jako "pokaz klaunów".

Rozpoczęcie śledztwa Izby jest jedynie pierwszym krokiem w ramach procedury impeachmentu, czyli postawienia w stan oskarżenia prezydenta. Aby do tego doprowadzić, potrzebna jest zwykła większość w Izbie Reprezentantów. Nawet jeśli do tego by doszło, do skazania prezydenta i jego usunięcia z urzędu wymagana jest 2/3 głosów Senatu.