Przed operą w Budapeszcie trwa wiec opozycji. W budynku odbywają się uroczystości związane z nową węgierską konstytucją,
Wiec organizuje Koalicja Demokratyczna (DK) byłego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya, socjaliści (MSZP) i zieloni z LMP (Polityka Może Być Inna).
Według organizatorów pikiety, premier Viktor Orban i jego prawicowa partia Fidesz, która dysponuje w parlamencie większością dwóch trzecich, przeforsowała ustawy podkopujące system demokratyczny i zwiększające kontrolę polityczną m.in. nad bankiem centralnym i mediami.
Socjalistyczny poseł do parlamentu Timor Szanyi zaapelował do uczestników wiecu, aby powstrzymali się od własnych apeli i skupili się pod wspólnym hasłem: "Republika Węgierska pewnego dnia powróci".
W nowej ustawie zasadniczej zmieniono nazwę państwa z Republiki Węgierskiej na Węgry.
Adam Mirkoczky ze skrajnie nacjonalistycznej partii Jobbik zapowiedział, że jego ugrupowanie będzie się trzymało z daleka zarówno od wiecu, jak i uroczystości związanych z nową konstytucją. Uważa on, że rządzący Fidesz cynicznie celebruje konstytucję, którą poparli tylko członkowie tej partii w parlamencie. Potępił też demonstrację przed operą, określając ją jako "liberalno-anarchistyczną".
Posłanka z ramienia Fideszu Gabriella Selmeczi powiedziała, że rząd poprawia błędy ery Gyurcsanya.
Zwolennicy Gyurcsanya, który doprowadził kraj do ruiny, sieją zamęt i chaos oraz zachęcają ludzi do łamania prawa - dodała.