Rada Europy wezwała władze Iraku, aby odstąpiły od wykonania wyroku śmierci na byłym irackim dyktatorze Saddamie Husajnie.
Egzekucja byłego dyktatora, mimo bezspornego uznania jego winy, byłaby groźnym sygnałem dla kraju, bo sugerowałaby, że nowy Irak jest budowany na poczuciu zemsty - uważa Rada Europy.
W podobnym tonie wypowiedział się sekretarz generalny RE Terry
Davis. W wydanym przez niego komunikacie napisano m.in., że "kraj targany niepokojami i śmiercią nie potrzebuje więcej przemocy, a tym bardziej egzekucji zorganizowanej przez państwo".
Były prezydent Iraku został w niedzielę skazany na śmierć przez
powieszenie po trwającym ponad rok procesie przed irackim
trybunałem w Bagdadzie.
Wykonaniu wyroku śmierci na Saddamie sprzeciwił się wczoraj
Przewodniczący Papieskiej Rady "Iustitia et Pax" kardynał Renato
Martino. Do niewykonywania kary wezwała też Unia Europejska, mimo że - jak przypomniała w swoim oświadczeniu - wielokrotnie
potępiała systematyczne łamanie praw człowieka i międzynarodowego prawa humanitarnego przez reżim Saddama.
We wszystkich 46 państwach członkowskich Rady Europy, poza Rosją, obowiązuje konstytucyjny zakaz kary śmierci.
Waszyngton oficjalnie nie komentuje wyroku twierdząc, że to wewnętrzna iracka sprawa. Nie ma jednak wątpliwości, że wyrok na Husajna to także wewnętrzna sprawa w Stanach Zjednoczonych. Już jutro wybory do Kongresu, a Irak to najważniejszy temat tegorocznej kampanii. Republikanie za przebieg wojny w Iraku bezwzględnie krytykowani mogą teraz powiedzieć wyborcom - spójrzcie, nasi żołnierze to nie okupanci, to nie bezsensowna wojna, jesteśmy wyzwolicielami, schwytaliśmy Saddama, a teraz iracki sad uznał go winnym zbrodni przeciw ludzkości.
Przeciętny amerykański wyborca nawet jeśli się nie wgłębia w tę sprawę, to po raz pierwszy do miesięcy widzi w telewizji nie tylko eksplozje i Irakijczyków pomstujących na Ameryce, ale też wiwatujących ze szczęścia.