Niemiecka prasa przyjęła z zadowoleniem opublikowanie przez Senat USA raportu o torturach stosowanych przez CIA wobec osób podejrzanych o terroryzm. Komentatorzy chwalą prezydenta Baracka Obamę za jego determinację i mają nadzieję, że Ameryka odzyska zaufanie. Podkreślają jednak, że publikacja raportu jest krokiem, który "początkowo rozdrapie rany". "Opisanie tortur w oficjalnym dokumencie Senatu USA wywoła gniew i protesty na wrogich wobec Ameryki obszarach w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie" - przewiduje "Berliner Zeitung".
Rząd Stanów Zjednoczonych kazał torturować ludzi - tak brzmi kwintesencja liczącego 6 tys. stron raportu - pisze "Sueddeutsche Zeitung". Współpracownicy amerykańskiej administracji "latami dręczyli ludzi nie dlatego, że byli sadystami lub potajemnie robili im krzywdę w więzieniu, lecz na rozkaz swoich przełożonych, za ich wiedzą i zgodą" - stwierdza autor komentarza.
Zdaniem dziennika odpowiedzialność za tortury ponosi ówczesny prezydent George W. Bush, który "dał wolną rękę wszystkim tym doradcom i ministrom twierdzącym, że wymaga tego ochrona narodowego bezpieczeństwa".
Komentator uznał za wielkie osiągnięcie Obamy zerwanie z tymi praktykami i "nazwanie tortur po imieniu". "Sueddeutsche Zeitung" wytyka jednak Obama utrzymywanie "zbyt kumpelskich" stosunków ze służbami specjalnymi, co sprzyja popełnianiu nadużyć. Niemiecka gazeta zwraca uwagę, że urzędujący prezydent już wcześniej zapowiedział, iż nie będzie ścigał sprawców nielegalnych tortur w więzieniach CIA. Amnestia dla stosujących tortury i dla ich mocodawców chroni aparat bezpieczeństwa, lecz nie umacnia zaufania do amerykańskiego państwa prawa - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze o "roztrwonionym zaufaniu". Decyzja o publikacji raportu jest słuszna - podkreśla komentator. Fundamentem demokracji jest publiczne rozliczanie się ze skandalami i błędami - czytamy w "FAZ". Gazeta dodaje, że taka postawa jest szczególnie ważna w przypadku USA. Kraj, który uważa się za "moralne mocarstwo", może tylko takimi posunięciami odzyskać zaufanie lekkomyślnie roztrwonione przez rząd Busha w czasie wojny z terroryzmem.
Jak zauważa komentator, "zimnym prysznicem" jest wniosek z raportu, iż "rozszerzone metody przesłuchań" nie przyczyniły się do rozpracowania terroryzmu. Ameryka płaci do dziś cenę za cofnięcie się do czasów sprzed zdobyczy oświecenia - ocenia "FAZ". Wrogowie społeczeństwa otwartego mają łatwiejsze zadanie, ponieważ wiodące mocarstwo Zachodu stało się poprzez Guantanamo i Abu Ghraib niewiarygodne. Szczególnie w Niemczech, "nowej ziemi obiecanej dla twórców teorii spiskowych", jest to odczuwalne - czytamy w "FAZ".
Zdaniem "Tagesspiegla" opublikowanie raportu trudno uznać za dowód na wzorowe funkcjonowanie kontroli nad władzą wykonawczą. Raport pojawia się "późno i dopiero po przezwyciężeniu ogromnych oporów ze strony służb specjalnych oraz Republikanów" - ocenia komentator.
Pomimo tego, że raport opublikowano tak późno i że nie zawiera on niemal niczego nowego, to będzie on przestrogą stwarzając presję na "przezwyciężenie tej spuścizny". Komentator przypomina, że Europejski Trybunał Praw Człowieka skazał Polskę na zapłacenia odszkodowań ofiarom. Gdyby podobne wyroki w sprawie winy i kary zapadły w Ameryce, to zaprzeczanie (torturom) stałoby się trudniejsze - pisze "Tagesspiegel".
Rule of Law czyli rządy prawa należą do centralnych elementów amerykańskiej wizji demokracji i wolności - zwraca uwagę "Berliner Zeitung". Naruszenie tej zasady naraża na szwank "całe amerykańskie przesłanie". Obama od objęcia urzędu prezydenta sześć lat temu w pocie czoła pracuje nad odbudową dobrego imienia Ameryki zniszczonego przez Busha w imię walki z terroryzmem.
(mal)