Niska temperatura nie odstraszyła tysięcy demonstrantów, którzy w sobotę wyszli na ulice Moskwy. "Nie zamarzniemy, nie wybaczymy!", "Putinie - odejdź!", "Uwolnić więźniów politycznych!" - głosiły napisy na transparentach opozycjonistów. Na miesiąc przed wyborami prezydenckimi w Rosji manifestują zarówno przeciwnicy premiera Władimira Putina, jak i jego zwolennicy.

REKLAMA

Dziesiątki tysięcy stronników opozycji przyszły w sobotę na plac Bołotny, naprzeciwko Kremla, aby zażądać dymisji premiera Władimira Putina i przypomnieć władzom Rosji o swoim prawie do uczciwych wyborów. Według policji, w manifestacji wzięło udział 34 tys. osób, zdaniem organizatorów - 120 tys. Opozycjoniści zbierali się na Placu Kałuskim w Moskwie, skąd następnie ulicą Bolszaja Jakimanka przechodzili na pobliski plac Bołotny.

"Nie zamarzniemy, nie wybaczymy!", "Putinie - odejdź!", "Uwolnić więźniów politycznych!" - głosiły transparenty niesione przez przeciwników premiera. Jestem gotowa wychodzić co tydzień demonstrować, jestem wolnym człowiekiem, trzeba im to pokazać. To nie rewolucja, chociaż mam pomarańczowy szalik - mówiła jedna z protestujących kobiet w rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem. Większość manifestantów miała przypięte do ubrań białe wstążki, a w rękach - białe baloniki i chorągiewki. Biały kolor jest symbolem nabierających na sile protestów przeciwko sfałszowaniu grudniowych wyborów do Dumy Państwowej na korzyść kierowanej przez Putina partii Jedna Rosja. W jednym z publicznych wystąpień premier wyznał, że te białe wstążki przy ubraniach kojarzą mu się z prezerwatywami.

Demonstrant przebrany za clowna.
Demonstracja zorganizowana przez przeciwników Władmira Putina.
Demonstracja zorganizowana przez przeciwników Władmira Putina.
Demonstranci żądają dymisji Władimira Putina.
Uczestnicy demonstracji nie chcą, by Rosją rządził Władimir Putin.
Uczestnicy antyputinowskiej demonstracji.
Demonstranci żądają dymisji Władimira Putina.
W manifestacji wziął udział Michaił Prochorow - niezależny kandydat na prezydenta.
Opozycjonista Siergiej Udalcow z portretem premiera Putina.
Demonstracja zorganizowana przez przeciwników Władmira Putina.

"Nie głosujcie na Putina"

Uczestnicy opozycyjnej manifestacji uchwalili rezolucję, w której zażądali uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i osób bezprawnie skazanych, unieważnienia rezultatów grudniowych wyborów do Dumy, zdymisjonowania przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimira Czurowa, zarejestrowania opozycyjnych partii politycznych, zreformowania systemu politycznego i ordynacji wyborczej, a także przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich.

Opozycjoniści zaapelowali również do Rosjan, aby w marcowych wyborach prezydenckich nie oddali na Putina nawet jednego głosu. Podczas demonstracji jej organizatorzy rozpoczęli zbiórkę podpisów pod "umową społeczną", której zawarcie zaproponują rywalom Putina w wyborach prezydenckich.

Putin "zwołał" swoją manifestację

Swoją manifestację zorganizowali także ci, którzy popierają rosyjskiego premiera. Zebrali się na Pokłonnej Górze pod hasłem "powstrzymania pomarańczowego zagrożenia". Władze oskarżają bowiem opozycję, że chce doprowadzić do podobnych wydarzeń jak na Ukrainie.

"Precz z pomarańczową zarazą", "Wymieciemy pomarańczowe śmieci służące Amerykanom" - to najczęściej powtarzane słowa na wiecu zwolenników Putina. Stutysięczny tłum, który zebrał się na Pokłonnej Górze, nie reagował jednak na te hasła. Większość z uczestników manifestacji poparcia dla władzy została zmuszona do przyjścia - to między innymi nauczyciele i pracownicy państwowych firm. Wśród demonstrujących poparcie dla Władimira Putina znalazł się także rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin.