Brytyjska policja nakazała wczoraj naszej korespondentce natychmiastowe opuszczenie terenu Wielkiej Brytanii. Stało się to po tym, jak Katarzyna Szymańska–Borginion próbowała rozmawiać z pasażerami koczującymi na londyńskim lotnisku Heathrow. Dziś dziennikarka RMF FM jest już w Brukseli.
Wczoraj na lotnisku Heathrow koczowały tysiące pasażerów; ze względu na alert antyterrorystyczny przez kilkanaście godzin ruch lotniczy był wstrzymany. Wśród tych, którzy utknęli w Londynie, byli także Polacy. Rozmawiała z nimi nasz korespondentka. Niestety, chwilę później jej mikrofon wzbudził zainteresowanie ochrony lotniska.
Nie wolno pani przeprowadzać żadnych wywiadów na lotnisku. Od udzielania informacji dziennikarzom jest rzecznik prasowy, który umówi się z panią na rozmowę w innym miejscu. To prywatny teren. Nie jest tu pani osobą mile widzianą. Proszę opuścić lotnisko - usłyszała.
Gdy Katarzyna Szymańska-Borginion próbowała nagrywać dalej, policjanci zainterweniowali. Funkcjonariusze przerwali moje wywiady i wyprowadzili mnie z lotniska. Wyglądało to dość poważnie; jeden z policjantów trzymał bowiem karabin - opowiada.Nasza dziennikarka została wylegitymowana, spisana; policjanci wyprowadzili ją do taksówki, nakazując opuścić teren Wielkiej Brytanii w ciągu 24 godzi. W przeciwnym wypadku grozili jej aresztem.
Heathrow to jedno z największych lotnisk w Europie. Międzynarodowy węzeł w ruchu lotniczym łączący 170 na całym świecie. Codziennie ponad tysiąc 200 lotów. Dodajmy, że – jak obliczył dziś Financial Times – wczorajszy chaos na lotniskach, wywołany przez antyterrorystyczny alert, kosztuje brytyjską gospodarkę nawet 10 milionów funtów dziennie.