Już prawie pięć tysięcy niemieckich firm zostało zamkniętych z powodu afery w rakotwórczymi dioksynami w jedzeniu. Chodzi o małe fermy kurze, ale i duże zakłady. Także te, które hodują świnie i przerabiają mięso wieprzowe. Niemcy są coraz mniej pewni czy to, co jedzą jest bezpieczne.
Strachu przed kupowanym jedzeniem nie zmniejszają wypowiedzi służb kontrolujących artykuły spożywcze. Z jednej strony uspokajają, że mimo wszystko przypadki dostania się dioksyn do jaj czy mięsa są nieliczne, z drugiej jednak alarmują, że jest ich zbyt mało by mogli odpowiednio sprawdzać producentów żywności.
W Niemczech brakuje półtora tysiąca kontrolerów. Jeden pracownik służb przypada miejscami na ponad tysiąc firm, co oznacza, że każdego roku co drugiego przedsiębiorstwa nie da się odwiedzić.
Skażona rakotwórczymi dioksynami pasza mogła dostać się do nawet 150 tysięcy ton jaj i mięsa. Zamykane i kontrolowane teraz firmy są już w dziesięciu landach, a lista wciąż się wydłuża. Służby sprawdzają też czy skażone jedzenie dostało się poza granice kraju, na razie podejrzane są transporty do Holandii i Wielkiej Brytanii.