W miejscowości Corleone, uważanej za kolebkę sycylijskiej mafii, przełamano zmowę milczenia - tak włoskie media oceniają aresztowanie 12 gangsterów. Było to możliwe dzięki ośmiu przedsiębiorcom, którzy pierwszy raz zeznali, że są zastraszani.
Do aresztu trafił m.in. siostrzeniec zmarłego w lipcu w szpitalnym więzieniu, skazanego na dożywocie byłego szefa szefów cosa nostry, Bernardo Provenzano.
Krewny bossa, Carmelo Gariffo, wyszedł z więzienia przed dwoma laty i - jak ujawnili śledczy - podjął starania, by zreorganizować ostatnio klan z Corleone i przywrócić mu znaczenie.
Jednocześnie, co wynika z podsłuchów, gang ten borykał się z poważnymi problemami finansowymi, podobnie jak rodzina jego uwięzionego wuja. Dlatego Gariffo uruchomił nowy system wymuszeń haraczu na miejscowych przedsiębiorcach. Ci zaś, nierzadko po latach cichego płacenia i ulegania wymuszeniom ze strony cosa nostry, zawiadomili karabinierów o kolejnych przypadkach zastraszenia. Jak twierdzą eksperci, oznacza to przełom w walce z sycylijską mafią w miasteczku pod Palermo.
Media zwracają uwagę, że istotną rolę w przekonaniu biznesmenów, by zgłosili proceder zastraszania, odegrało działające na Sycylii stowarzyszenie Addiopizzo, promujące samorządność i zrzeszające przedsiębiorców, kupców i restauratorów odmawiających płacenia haraczu mafii.
APA