Władze Rio de Janeiro i Sao Paulo, dwóch największych miast Brazylii, wycofały się z planów podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej. Ugięły się po masowych protestach, do których doszło w ostatnich dniach. Tak licznych i gwałtownych demonstracji nie było w Brazylii od 20 lat.
Podwyżki były pretekstem do manifestowania przeciw biedzie, korupcji i niegospodarności władz. Nie wiadomo, czy decyzja władz, ogłoszona przez gubernatora Sao Paulo Gerardo Alckmina oraz prezydenta Rio de Janeiro Eduardo Paesa uspokoi demonstrantów. Wcześniej z podwyżek cen biletów transportu publicznego wycofały się już natomiast władze kilku mniejszych miast.
W Sao Paulo we wtorek demonstrowało ponad 50 tys. osób. Tłum zaatakował siedzibę władz miejskich. Wczoraj w mieście Fortaleza na północnym wschodzie kraju policja użyła z kolei przeciw protestującym gumowych kul. Demonstrowało tam około 30 tys. osób.
Trwającą w Brazylii od kilku dni falę protestów wywołała podwyżka o 7 proc. cen biletów komunikacji miejskiej. Demonstranci domagają się nie tylko jej cofnięcia, ale także walki z korupcją i ubóstwem. Chcą większych nakładów na szkolnictwo i służbę zdrowia. Protestują również przeciwko gigantycznym kosztom mistrzostw świata w piłce nożnej, które zostaną rozegrane w przyszłym roku w Brazylii.
Rząd poinformował, że trwający właśnie Puchar Konfederacji i przyszłoroczny mundial będą kosztować Brazylię co najmniej 15 mld dolarów. Najwięcej pochłonie transport miejski - 4,3 mld dolarów. Budowa i modernizacja 12 stadionów będzie w sumie kosztować 3,5 mld, bezpieczeństwo - 950 mln, porty morskie - 340 mln, a 200 mln dolarów zostanie wydanych na telekomunikację.
W 2016 roku Brazylia zorganizuje trzecią i największą imprezę sportową - igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.
(MRod)