Polską dość często wstrząsają protesty lekarzy i pielęgniarek. Służba zdrowia w Europie Zachodniej także nie jest wolna od problemów, ale tam strajki i protesty zdarzają się bardzo rzadko – tak jest m.in. w Wielkiej Brytanii i Belgii.

REKLAMA

Brytyjska służba zdrowia kuleje, ale mimo to protesty na Wyspach należą do rzadkości. W ciągu ostatnich kilku lat największe kontrowersje wśród pracowników służby zdrowia wywołały próby prywatyzacji szkolnych stołówek i pralni, a także łączenie indywidualnych szpitali. Protesty ograniczyły się jednak wyłącznie do spisywania petycji i organizacji wieców. Nikt nie pomyślał, by odejść od łóżek pacjentów.

Miernikiem niezadowolenia w brytyjskiej służbie zdrowia mogą być wyniki ankiety, którą zorganizowano wśród pielęgniarek domagających się co najmniej 3-procentowej podwyżki wynagrodzeń. Kobiety na znak protestu były gotowe jedynie do zaprzestania czynności administracyjnych i zrezygnowania z nadgodzin. Nikt nawet nie wspomniał o strajku.

Warto zaznaczyć, że wykwalifikowana pielęgniarka zarabia na Wyspach ok. 20 tys. funtów rocznie, natomiast lekarz na stażu o 10 tys. funtów więcej.

Zawieszenie broni między białym personelem a władzami od dwóch lat przestrzegane jest również w Belgii. Wcześniej wstrząsały krajem strajki i protesty pracowników służby zdrowia. Nie oznacza to, jednak że w kraju nie ma już żadnych problemów.

Belgijskie pielęgniarki najpierw narzekały, że ich jest za mało, aby zapewnić właściwą opiekę pacjentom w szpitalach, a po uzyskanych dwa lata temu podwyżkach skarżą się na konkurencję ze strony pielęgniarek z Europy Wschodniej. Nie rozwiązany jest także problem godzin nadliczbowych. Lekarze natomiast skarżą się, że w porównaniu z kolegami z Niemiec czy Holandii zarabiają zbyt mało. Walczą zwłaszcza o wyższe honoraria za wizyty domowe.