Prezydent Włoch Sergio Mattarella obniżył swe zarobki rezygnując z emerytury, przysługującej mu jako byłemu profesorowi uniwersytetu. Sobie i pracownikom pałacu prezydenckiego wyznaczył pułap rocznych zarobków na 240 tysięcy euro, czyli 20 tys. euro miesięcznie.
Decyzja 73-letniego szefa państwa, wybranego przez parlament w styczniu, została przyjęta z uznaniem przez całą prasę, od lewicowej po prawicową.
W komentarzach podkreśla się, że Mattarella dał wszystkim przykład, wprowadzając zakaz kumulowania pensji i przywilejów finansowych, na przykład dożywotnich dodatków i emerytur, co jest dość powszechną praktyką we włoskiej klasie politycznej.
Decyzję o redukcji przychodów zarówno swoich, jak i wszystkich pracowników Pałacu Prezydenckiego Mattarella podjął już w lutym, w pierwszym miesiącu swego urzędowania, ale wówczas o tym nie poinformowano. Sprawa została nagłośniona dopiero w niedzielę w związku z wyjaśnieniami biura prasowego Kwirynału na temat zarobków prezydenta, któremu - jak zauważyły gazety - przynajmniej teoretycznie na mocy obowiązujących przepisów przysługuje zarówno emerytura jako wieloletniemu parlamentarzyście, jak i profesorowi uniwersyteckiemu.
Służby prasowe wyjaśniły, że Mattarella zrezygnował z wszelkich tych przywilejów i tzw. super-pensji, a zakazem kumulacji zarobków i na przykład emerytur wynikających z poprzednich etapów pracy zawodowej objął cały personel swojego pałacu. Wobec siebie i wszystkich zastosował pułap zarobków przewidziany dla pracowników administracji publicznej, wynoszący 240 tysięcy euro rocznie.
W wydanej nocie Kwirynał podkreślił, że decyzje te przyniosą "znaczne oszczędności w wydawaniu publicznych pieniędzy".
(abs)