"Naukowcy od dawna mówią o niebezpieczeństwie z kosmosu, a my w Rosji jesteśmy bezbronni" - mówią mieszkańcy Czelabińska, gdzie eksplozja meteorytu spowodowała ogromne zniszczenia. Podkreślają jednocześnie, że śledzeniem i monitorowaniem podobnych zjawisk już dawno powinny zająć się władze.
Rosjanie mieszkający w obwodzie czelabińskim mają wielkie pretensje do władz, które nie ostrzegły ich przez kosmicznym zagrożeniem. - Władze już dawno powinny się tym zająć. Należy to śledzić i monitorować. Naukowcy nas ostrzegają przed tym, co może nadejść z kosmosu, a władze nie robią nic. Jesteśmy całkowicie bezbronni wobec takich sytuacji - tłumaczyli rozmówcy korespondenta RMF FM Przemysława Marca.
W odpowiedzi na tego rodzaju wypowiedzi wicepremier Dmitrij Rogozin stwierdził, że Rosja musi mieć własny system obrony przed ciałami kosmicznymi. Naukowcy są jednak sceptyczni wobec jego pomysłu. Rosja nie posiada bowiem technologii niezbędnych do zbudowanie takiego globalnego zabezpieczenia.
Ural dochodzi do siebie po deszczu meteorytów, który spadł nad tą częścią Rosji. W obwodzie czelabińskim, gdzie powstały największe szkody, cały dzień trwały prace porządkowe. Poszukiwano też odłamków bolidu, który rozpadł się nad regionem.
W usuwaniu szkód uczestniczy około 24 tys. ratowników i specjalistów z różnych dziedzin. Za najpilniejsze uznano przywrócenie ogrzewania i wstawienie szyb w uszkodzonych obiektach, bowiem temperatura powietrza w regionie spadła poniżej minus 20 stopni Celsjusza.
Eksperci badają również 122 obiekty, których konstrukcja została uszkodzona. Dotyczy to m.in. teatrów, bibliotek i obiektów sportowych, w tym basenu, pałacu sportu, stadionu, maneżu lekkoatletycznego i krytego toru do łyżwiarstwa szybkiego.
Mieszkańcy miasta zobaczyli na niebie płonącą kulę, która następnie eksplodowała na wysokości około 5 km, zasypując miasto kosmicznym deszczem. Początkowo myśleli, że w powietrzu eksplodował samolot. Zmyliła ich seria głośnych eksplozji.
Odłamki meteorytu spadły m.in. w obwodach czelabińskim, swierdłowskim, tiumeńskim, kurgańskim i orenburskim, a także w Baszkirii i północnym Kazachstanie. Największe jego fragmenty odnotowano jednak właśnie w okolicach Czelabińska, w tym na niezaludnionym obszarze około 80 km od miejscowości Satki.
Wskutek eksplozji meteorytu zniszczonych zostało ponad 100 tysięcy metrów kwadratowych okien. Uszkodzeniom różnego rodzaju uległo ponad 3 tys. budynków. Rannych zostało ok. 1200 osób.
Jak obliczyła NASA, wybuch miał siłę 300 kiloton, czyli o 20 razy większą niż bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę.