"Lokalne wybory to nie nasz koniec, to punkt zwrotny" – ocenił w nocy z niedzieli na poniedziałek w Ankarze prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Po przeliczeniu 90 proc. głosów jego ugrupowanie – Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) - zajmuje drugie miejsce, prowadzi opozycyjna Republikańska Partia Ludowa (CHP). Erdogan traci poparcie głównie w miastach.
Po przeliczeniu 99,82 proc. głosów CHP w skali kraju zdobywa poparcie na poziomie 37,74 proc., zaś AKP - 35,49 proc. Burmistrz Stambułu Ekrem Imamoglu z CHP już w niedzielę ogłosił wyborcze zwycięstwo. Przemawiając do swych zwolenników, stwierdził, że niedzielne wybory wyznaczają moment odnowy demokracji. Imamoglu, który rządzi miastem od 2019 roku, poinformował, że ma przewagę miliona głosów po przeliczeniu 96 proc. kart wyborczych. Jego głównym kontrkandydatem jest były minister środowiska z rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Murat Kurum.
Politico zaznacza, że Imamoglu postrzegany jest jako przyszły kontrkandydat Erdogana, a wygrana w Stambule, gdzie obecny prezydent Turcji rozpoczynał swoją karierę polityczną, to symboliczne osiągnięcie.
CHP wygrało też w stołecznej Ankarze, w Izmirze, Bursie, Adanie. Prezydencka Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) utraciła zaś niektóre konserwatywne bastiony.
Selin Nasi z European Institute w London School of Economics ocenia, że istotną rolę odegrały podczas wyborów czynniki ekonomiczne. Konserwatywni wyborcy ukarali AKP przy urnach wyborczych za kryzys związany z kosztami życia - podkreśla. W lutym średnioroczny wskaźnik inflacji wyniósł ok. 67 proc.
Według ekspertki wybory "tchną nowe życie" w CHP i skonsolidują pozycję Imamoglu, który w 2019 roku wygrał wybory burmistrza dwukrotnie, po tym jak władze anulowały wynik głosowania. "To jedyny polityk, któremu udało się trzykrotnie wygrać z Erdoganem" - zaznacza.