Kierowca z Belgii dostał mandat, z którego wynikało, że w terenie zabudowanym swoim oplem astrą jechał z kosmiczną prędkością, sięgającą 696 km/h. Za szybką jazdę miał zapłacić niemal 6600 euro. Mężczyzna zgłosił się z dokumentem na policję, która stwierdziła, że to wynik awarii.
Pewien kierowca z Belgii zapewne mocno się zdziwił, gdy otworzył kopertę, w której znalazł mandat za szybką jazdę. Dowiedział się, że w terenie zabudowanym, gdzie ograniczenie prędkości wynosi 50 km/h, swoim oplem astrą jechał znacznie szybciej. Na liczniku miał mieć aż 696 km/h.
Wyznaczono mu karę w wysokości 6579 euro.
Mężczyzna zgłosił się z otrzymanym mandatem na policję. Funkcjonariusze przyznali, że przydrożny fotoradar miał awarię i anulowali wystawiony na gigantyczną kwotę mandat.
To jednak nie koniec przygód Belga. Policjanci udowodnili mu, że w chwili, gdy "złapał" go fotoradar, jechał z prędkością 60 km/h, czyli wciąż więcej niż mógł na tym odcinku. Kierowca otrzymał właściwy mandat, który był już znacznie mniejszy - zapłacił tylko 50 euro.
(ł)