Pożary w Australii niszczą przyrodę i ludzki dobytek, ale może wpłyną na zmianę myślenia mieszkańców tego kontynentu o gospodarce. Taką nadzieję ma Agnieszka Majer, Polka od 8 lat mieszkająca w Melbourne. Zaznacza też, że mimo ogromnych problemów tego kraju, rząd nie rezygnuje z wydobywania naturalnych bogactw takich jak węgiel. Pozwolenia na budowę kolejnych kopalni dostają nowe firmy.
Marlena Chudzio: Na początek pytanie, zazwyczaj banalne, ale w kontekście tej rozmowy takie nie jest. Jaka dziś pogoda w Melbourne?
Agnieszka Majer: Akurat dziś było pochmurno. Deszcz zaczął się wieczorem. Przez cały dzień dostawałam powiadomienia, żeby się szykować na burze. Na możliwe nawet podtopienia lokalne. Także w tej chwili jest trochę oddechu od tych upałów. W najbliższych dniach też się szykuje temperatura w okolicach 20 stopni Celsjusza. To bardzo ułatwia gaszenie pożarów, ale to nie oznacza, że sytuacja jest w jakikolwiek sposób już opanowana.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
A kilka dni temu była jaka temperatura?
Teraz mamy dopiero początek lata, więc temperatura się waha. Było 40 stopni kilka razy, ale i temperatura potrafi spaść do 16 stopni. W tych regionach gdzie trwają pożary, czyli Nowej Południowej Walii i w Wiktorii temperatura nie jest jakaś wyjątkowo wysoka. Bardziej problematyczne jest to, że była bardzo sucha wiosna. Przed nią była bardzo sucha zima. I najmniejsze upały potrafią wywołać pożar. Tutaj od mniej więcej 10 lat obserwuje się spadek ilości opadów. Nawet tereny, gdzie występują lasy deszczowe, są wyjątkowo suche i te deszcze, które teraz padają, nie są w stanie zaspokoić potrzeb roślinności. A też jest tak, że po pożarach tam, gdzie jest spalona ziemia, te deszcze nie wsiąkają w glebę, tylko po niej spływają. Zanieczyszczają ujęcia wody pitnej. Zwłaszcza w tych małych miejscowościach powstaje problem wody pitnej no i też słyszymy już doniesienia, że w rzekach i jeziorach zwierzęta umierają, bo popioły z pożarów dostają się do zbiorników wodnych.
W Melbourne jakoś odczuwałaś te pożary, czy one są najbardziej dotkliwe dla mieszkańców mniejszych miejscowości?
Tak, Melbourne jest bardzo dużym miastem. Rozciąga się na szerokość 150 km, w głąb lądu 50 km, jest dość gęsto zabudowane. Wszelkie tereny, którym mogłyby zagrażać pożary, są tutaj pod wyjątkową kontrolą i pożary nie występują. Natomiast po raz pierwszy tutaj było czuć skutki pożarów, które w Australii są częścią cyklu przyrodniczego. Były odczuwalne skutki w postaci smogu nad miastem. I to było coś, co tak naprawdę dało ludziom trochę do myślenia. Będąc w mieście, mieszkając tutaj, łatwo jest nie myśleć o przyrodzie i o tym, jak żyją ludzie w mniejszych miejscowościach, rolnicy. Miasto jest dobrze przygotowane, nam tu nie grożą pożary, ani braki wody pitnej. Póki co ta sytuacja tak bezpośrednio nas nie dotyka.
A jak społeczeństwo reaguje na to co się dzieje?
Tutaj w Australii, po tych pożarach, które trwają od listopada w okolicach Sydney i od mniej więcej Sylwestra w okolicach Melbourne i też w południowej Australii. Tak naprawdę zmiana polega na tym, że dużo ludzi zaczęło się angażować w aktywizm ekologiczny. Wcześniej była duża wiara w rząd. W tej chwili mamy konserwatywny rząd, więc było wiadomo, że oni nie będą jakiś radykalnych kroków podejmować, ale była wiara, że mają sytuację pod kontrolą. Te pożary pokazały, że nie ma zrozumienia, przynajmniej w tych najwyższych sferach władzy dla skali kryzysu, z jakim mamy tutaj do czynienia. I jest też potrzeba jakieś akcji. W Australii bardzo ważną wartością jest mateship - takie braterstwo, pomaganie sobie. Bardzo wielu ludzi rezygnuje z wolnego czasu, ze swoich wakacji - tutaj mamy w tej chwili szkolne wakacje, żeby pomagać ludziom, czy to przygotowywać się ludziom do nadchodzących pożarów, czy zmagać się z nimi. Wielu ludzi straciło swoje domy, czy firmy, ale to wszystko jest niewystarczające w porównaniu z tym, co może, co powinien zrobić nasz rząd.
Gospodarka oparta na węglu to nie tylko polska specyfika. Australijski Greenpeace zebrał 100 tysięcy podpisów - to nie jest jak na Australię mało - pod petycją o to, żeby Australia odeszła od pozycji głównego eksportera węgla. A jednak węgiel nadal jest istotny w tej gospodarce, prawda?
Tak i niestety docierają do nas wiadomości, że mimo tak ogromnych pożarów, jakie mają teraz miejsce, rząd nadal wydaje pozwolenia na nowe kopalnie. Teraz takim największym projektem jest kopalnia Adani, która ma być wbudowana w Queensland, już dostała pozwolenie na budowę. Teraz dostali też pozwolenie na praktycznie nieograniczone używanie wody gruntowej z tych terenów, gdzie będzie kopalnia. Następną firmą jest norweski Equinor, który też dostał pozwolenie na wydobywanie ropy i gazu z dna Wielkiej Zatoki Australijskiej. I mniejsze projekty, które mimo tego, co widzimy, co się dzieje, przedstawia nam się jako jedyny sensowny pomysł na australijską gospodarkę. Też warto zaznaczyć, że są głosy bardzo poważanych ekonomistów, którzy przedstawiają realny plan odejścia od gospodarki opartej na węglu, opartej na prymitywnym miksie ekonomicznym, bo eksport surowców nie daje Australii ani dobrej pozycji przetargowej na arenie międzynarodowej, ani nie daje zabezpieczenia na przyszłość. Tymczasem ekonomiści przedstawiają możliwość uodpornienia czy uniezależnienia gospodarki od międzynarodowych koniunktur i oparcia jej na energii odnawialnej. Trzeba spojrzeć na położenie geograficzne Australii, przecież na tym kontynencie jest niesamowicie dużo słońca, bardzo długa linia brzegowa, więc warunki do stworzenia energii odnawialnej są.
A sami mieszkańcy Australii oni jak postrzegają ekologię? W porównaniu do Polaków. Gdy tam zamieszkałaś, to coś cię zaskoczyło?
Warto pamiętać, że Australia choć to bardzo duży kontynent jest tak naprawdę małym krajem. Większość populacji mieszka w dużych miastach. Te duże miasta przeżywały swój dynamiczny rozwój już w okresie, kiedy istniały samochody, więc cała infrastruktura, urbanistyka jest oparta o to, że każdy ma duży dom, wszędzie jeździ się samochodem. To na pewno było dla mnie ogromną różnicą w porównaniu z Europą. Tak naprawdę tutaj trzeba bardzo chcieć używać transportu publicznego, żeby nie musieć mieć samochodu. Australia padła też ofiarą tego, że dość wcześnie zaczęto recykling w związku z tym został wyniesiony poza kraj. Odbywał się w Chinach. Kiedy Chiny przestały przyjmować nasze śmieci, zrobił się problem, że nie było tych śmieci jak sortować, a infrastruktura jest przestarzała. Oczywiście są naciski, jest bardzo dużo ludzi zaangażowanych w ochronę środowiska. Bardzo wiele ludzi ma świadomość tego, jak bardzo unikalna jest przyroda Australii i jak niewiele dzieli niektóre gatunki, żeby przestać istnieć, ale też trudno wierzyć, że takie indywidualne akcje mają jakiś sens w momencie, kiedy rząd otwiera kolejną kopalnię.
Do Polski głównie docierają takie obrazki związane z cierpieniem zwierząt. Prawie takim symbolem tego pożaru jest koala. Ta przyroda australijska rzeczywiście jest niesamowita, ale czy rzeczywiście mają Australijczycy świadomość posiadania wielkiego skarbu?
Na pewno tak. Wspominałam, że trwa okres wakacji szkolnych. Tutaj nie ma dokąd jeździć na wakacje. W Europie jest tak, że można sobie wybrać jakiś kraj, można sobie wybrać jakieś miasto. Jeśli się mieszka w Sydney albo w Melbourne, opcją jest pojechać sobie na camping. To jest sport narodowy Australijczyków. Jak tylko ktoś ma wolne, to się jedzie w dziką przyrodę, nazywają to tutaj busz. To nie jest polskie słowo busz, które nam się kojarzy z jakimiś krzakami, trawą. Tutaj to jest wszystko co nie jest miastem, najczęściej to jest las, to są te eukaliptusy. I rzeczywiście przyroda jest tutaj zachwycająca. Wystarczy kawałek wyjechać za miasto i jest się w dzikiej przyrodzie. Ludzie tutaj szukają kontaktu z przyrodą. Nieważne, ile kto zarabia, najprzyjemniejsze wakacje, to co się chce dzieciom pokazać, to rozbicie namiotu gdzieś w lesie, pobycie sobie na plaży, czy pochodzenie po górach. I też ludzie tutaj maja respekt wobec przyrody, bo od niedawna jest tu możliwe takie bezpieczne życie. Warto zaznaczyć, że Australijczycy, potomkowie brytyjskich osadników zaczynają ostatnio dużo uczyć się od ludności aborygeńskiej tego jak żyć w zgodzie z przyrodą i jej rytmem, żeby żyć bezpiecznie.
Masz jakieś swoje osobiste wspomnienie związane z tymi trudnymi wydarzeniami?
Jestem tutaj cały czas i też mieliśmy chwilę urlopu i byliśmy za miastem. Normą jest to, że musisz cały czas sprawdzać, czy nie pojawiły się nowe ostrzeżenia związane z pożarami. To jest w pewnym sensie normalne, bo tu jeśli wyjeżdża się latem, trzeba kontrolować, czy gdzieś nie pojawia się ogień i być gotowym na ewakuację. Dużo naszych znajomych, którzy wjechali z dziećmi, byli w sytuacji, gdzie zostali odcięci od możliwości ewakuacji i spędzali naprawę trudne chwile, nie wiedząc, jak rozwinie się sytuacja. Także dużo ludzi przeżyło ten strach i ogromną żałobę, smutek związany z tym, jak bardzo te pożary niszczą przyrodę. Póki co, we mnie jest dużo nadziei, że skala tych pożarów i to, w jaki sposób świat, inne kraje reagują na to, co się u nas dzieje, wywoła jakiś pozytywny skutek. Od paru tygodni odbywają się protesty w centrach miast, wzywające lokalne i federalne władze do zdecydowanych akcji. Wtedy tutaj najbardziej widać jak bardzo dużo ludzi chce zmian i troszczy się o przyrodę. Wiele ludzi chce brać odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale też myśli o tym, że decyzje podejmowane w Australii, mają wpływ na to, co się dzieje na całym świecie.
Możemy coś dla was zrobić? I jako kraj i jako indywidualne osoby?
Dużo ludzi robi wiele dla Australii. Na Facebooku widzę dużo osób dzielących się artykułami, edukujących się na temat tego, co się dzieje w Australii. Widziałam wiele osób zaangażowanych w zbiórki pieniędzy na pomoc głównie przyrodzie australijskiej, bo to jest teraz najbardziej potrzebne. Myślę, że to, co jest teraz najbardziej potrzebne, nie tylko dla Australii, ale dla nas wszystkich, to zastanowienie się, skąd się bierze węgiel, który palimy. Niestety Australia jest jednym z największych eksporterów węgla na świecie i Polska też od Australii kupuje węgiel. Potrzebna jest presja na firmy, które współpracują z kompaniami wydobywającymi węgiel. Ostatnią taką akcją w Niemczech był gest solidarności młodzieży, który wzywał Siemens do zaprzestania udziału w budowie kopalni Adani. Zbiórki pieniędzy są ważne i są doceniane zwłaszcza przez osoby zajmujące się zwierzętami w Australii, ale długofalowo trzeba myśleć, jak zlikwidować nasze zapotrzebowanie na węgiel.