Wystarczy kilkanaście osób do przeprowadzenia takiej akcji, i to niekoniecznie osób o wybitnych umiejętnościach pilotażu - twierdzi Jerzy Maryniak - profesor Instytutu Techniki Lotniczej Politechniki Warszawskiej, komentując wczorajsze tragiczne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. Do tej pory większość specjalistów twierdziła, że aby skierować samolot wprost na budynek trzeba być wyjątkowo doświadczonym pilotem.
"Według mnie to nie muszą być dobrzy piloci, dlatego, że on nie potrzebuje znać procedur wszelkich jeżeli chodzi o lot, kontynuacje lotu itd. On nie potrzebuje znać techniki startu, lądowania - to są dwie najbardziej niebezpieczne fazy lotu. Najwięcej wypadków jest przy lądowaniu. On musi pilotować już samolot porwany w powietrzu i w powietrzu kontynuować lot. Ja na miejscu wszelkich służb zainteresowałbym się jednym, kto był szkolony, z jakich krajów na symulatorach lotu. Jak nasi piloci przechodzili z Iłów-62 na Boeingi, to przechodzili około 90 godzin nauki na symulatorach lotów w Stanach. Potem to się kończyło 3-godzinnym lotem, który był dużo prostszy niż loty na symulatorach. Czyli wyszkolenie na symulatorach dawałoby bardzo dobre przygotowanie pilotowi do kontynuowania" - powiedział Jerzy Maryniak.
13:00