Ponad 2 tysiące ludzi zostało pogrzebanych żywcem przez zwały ziemi, jaka w piątek osunęła się na wioski w Papui-Nowej Gwinei. "Trwa walka z czasem" - oświadczył Serhan Aktoprak, szef Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji.
W piątek nad ranem ziemia osunęła się na sześć wiosek w północnej części Papui-Nowej Gwinei, zamieszkałych przez 3 tysiące ludzi. Pogrzebała ponad 2 tysiące mieszkańców, śpiących w swoich domach.
Trwa walka z czasem. Ratownicy nie tracą nadziei, że odnajdą jeszcze żywych ludzi, mimo że od katastrofy minęły już trzy dni.
Jednak szanse na odnalezienie osób żywych są coraz mniejsze.
Ratownicy z organizacji CARE Australia stwierdzili, że łączna liczba osób dotkniętych skutkami katastrofy prawdopodobnie jest większa niż 4 tys., ponieważ obszar ten był "miejscem schronienia dla osób przesiedlonych w wyniku konfliktów" - padała agencja Reuters.
Przedstawiciele organizacji pomocowej relacjonowali, że piątkowe osuwisko pozostawiło gruz o wysokości nawet 8 m na obszarze 200 km2, odcinając dostęp do dróg, co utrudnia akcję niesienia pomocy. Helikoptery są jedynym sposobem na dotarcie do tego regionu.