Wyprawa po złote runo czy tylko marzenia? Setka polskich przedsiębiorców oraz wiceministrowie spraw zagranicznych, gospodarki i sportu w jednym z najdroższych moskiewskich hoteli przekonywali, że mogą zbudować drogi, mosty i stadiony przed zaplanowanymi za 5 lat w Rosji piłkarskimi mistrzostwami świata. Jednak, co znamienne, na spotkanie nie przybyli właściwie przedstawiciele rosyjskiego biznesu. Większość uczestników stanowili goście z Polski.

REKLAMA

Zdaniem politologa Iwana Preobrażeńskiego, Polacy nie powinni mieć nadziei, że dobiorą się do tortu, jakim są inwestycje przed mistrzostwami, bo sami nie wpuszczają rosyjskich inwestycji do Polski. Szanse są niewielkie, co pokazuje przykład Soczi - stolicy olimpiady zimowej, gdzie polskich firm nie ma. Jeśli istniałaby współpraca pomiędzy rosyjskimi i polskimi firmami wcześniej, przed laty, to może byłaby szansa. Jednak rosyjscy przedsiębiorcy oskarżają polskie władze o polityczną dyskryminację. Przykładem jest ostatni zablokowany kontrakt czeskiej firmy w branży energetycznej, gdy okazało się, że jej udziałowcem większościowym jest Rosatom - tłumaczy Preobrażeński.

Wiceminister spraw zagranicznych Beata Stelmach mówiła w Moskwie, że Polska ma ambicje, aby włączyć się do konsorcjów, które będą wybrane przy tych dużych projektach. Jednak w Rosji kontrakty rozdziela się na Kremlu i w równym stopniu decydują koneksje polityczne, jak i ogromna korupcja, która towarzyszy inwestycjom finansowanym w Rosji z budżetowych pieniędzy. Kontrakty otrzymują "zaufane firmy" powiązane ze światem polityki i służb specjalnych. Tak było na przykład w Soczi, o czym niejednokrotnie pisała opozycyjna "Nowaja Gazieta". W budowie olimpijskich obiektów brały udział dziesiątki firm zakładanych przez ludzi ze służb specjalnych. Realizacji inwestycji towarzyszyła gigantyczna korupcja.

W Rosji na palcach dwóch rąk można zliczyć polskie firmy, które zainwestowały i produkują. Marek Ociepka kierujący Wydziałem Ekonomiczno-Handlowym ambasady w Moskwie przyznaje, że "jeżeli nie jest się w Rosji rezydentem, to nie ma szans na rozwijanie działalności, bo nie zdąży się uzyskać zgód, koncesji czy zezwoleń, co trwa nawet 300 dni".

Na polskim forum w Moskwie pojawili się co prawda rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Władimir Titow czy były minister kultury Michaił Szwydkoj, ale po wygłoszeniu ogólnych i kurtuazyjnych przemówień opuścili spotkanie. W polskiej prezentacji wzięło też udział kilku przedstawicieli rosyjskich organizacji turystycznych i zrzeszających przedsiębiorców.

(bs)