Polacy i pozostali marynarze z załogi statku "Pomerenia Sky", porwani pod koniec października u wybrzeży Nigerii, zostali uwolnieni. "Wszyscy (...) są w bezpiecznym miejscu i oczekują na powrót do rodzin" - przekazało MSZ.
Resort dyplomacji jest w informowaniu o uwolnieniu marynarzy bardzo oszczędny w słowach.
Wiadomo jednak - jak przypomina dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada - że od końca października, kiedy doszło do porwania, w resorcie w Warszawie i polskiej ambasadzie w stolicy Nigerii, Abudży, działał sztab kryzysowy.
Próby uwolnienia marynarzy podejmował także niemiecki armator statku.
Dziękujemy armatorowi, jego współpracownikom i doradcom za profesjonalne poprowadzenie tej trudnej sprawy. Jesteśmy wdzięczni za pomoc także władzom Nigerii - zaznaczył polski MSZ w krótkim oświadczeniu.
Czonkowie zaogi statku "Pomerenia Sky", w tym omiu polskich marynarzy, porwani pod koniec padziernika 2018 r. u wybrzey Nigerii, zostali uwolnieni! S bezpieczni i oczekuj na powrt do rodzin.Komunikat #MSZ :https://t.co/Pp9yfvWRiB
MSZ_RP18 grudnia 2018
Jak poinformował szef MSZ Jacek Czaputowicz, marynarze mają wrócić do Polski już w środę.
Piraci zaatakowali kontenerowiec "Pomerenia Sky" 27 października. Statek płynął z Angoli do nigeryjskiego portu Omme. Około 4 nad ranem, gdy znajdował się około 60 mil morskich od wybrzeża, podpłynęły do niego dwie motorówki. Porywacze wdarli się na pokład i sterroryzowali załogę, która zdążyła jednak nadać przez radio komunikat o problemach.
Z pokładu "Pomerenia Sky" uprowadzona została część załogi: 8 Polaków, 2 Filipińczyków i Ukrainiec.
Jak przypomniał w komunikacie resort spraw zagranicznych, było to już piąte porwanie Polaków w Zatoce Gwinejskiej od 2013 roku.
Kilka dni po ataku na "Pomerenia Sky" korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen rozmawiał z Jake'iem Longworthem - analitykiem z londyńskiej firmy konsultingowej, która zajmuje się analizą ryzyka porwań przez piratów i często pomaga armatorom w tego typu sytuacjach. Pytał o schemat działań w sytuacji porwania statku czy samych marynarzy.
Wbrew powszechnemu przekonaniu lokalne władze najczęściej nie uczestniczą w negocjacjach z porywaczami. Armator powierza te sprawy firmom konsultingowym, które mają w takich sytuacjach doświadczenie - relacjonował Longworth.
Na pytanie, czy sukces takich negocjacji zależy od zapłacenia piratom okupu, odpowiedział jednak wymijająco.
Na ten temat nie mogę się wypowiadać. Ale wiadomo, że porywaczom chodzi o pieniądze - stwierdził.
Mogę natomiast powiedzieć, że statystycznie takie sytuacje rozwiązywane są średnio w ciągu miesiąca - podsumował Jake Longworth.