W diamentowej aferze na Sri Lance nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Okazało się, że kamień połknięty w zeszłym tygodniu na wystawie jubilerskiej przez chińskiego turystę to podróbka. Trwają poszukiwania oryginału wartego 13 tys. dolarów - ujawniła policja.
32-letni Chou Wan został aresztowany, gdy właściciel jednego ze stoisk oskarżył go o połknięcie półtorakaratowego diamentu. Zrobione w szpitalu zdjęcie rentgenowskie potwierdziło zarzut; złodziejowi podano środki przeczyszczające i diament udało się odzyskać.
Jednak specjaliści z organu nadzorującego na Sri Lance przemysł jubilerski stwierdzili po zbadaniu diamentu, że jest to nic nie warta podróbka. Rzecznik policji Ajith Rohana poinformował, że o kradzież diamentu podejrzewa się teraz innego chińskiego turystę, z którym był widziany Wan.
Suresh Wijekoon, właściciel stoiska, z którego 5 września zniknął cenny kamień, zauważył dwóch podejrzanie zachowujących się mężczyzn; przyglądali się diamentowi i prawdopodobnie chcieli podmienić go na syntetyczny. Zorientowali się, że ich obserwuję; wtedy jeden z nich połknął diament; natychmiast zawiadomiłem policję - powiedział dziennikarzom Wijekoon. Drugiemu mężczyźnie udało się uciec.
Położona na Oceanie Indyjskim Sri Lanka nie wydobywa diamentów, lecz znana jest z innych kamieni szlachetnych, m.in. błękitnych szafirów. "Facets Sri Lanka" jest największą międzynarodową wystawą jubilerską, na którą co roku zjeżdżają się kupcy z całego świata.