Zatrzymani przez Izraelczyków propalestyńscy działacze z konwoju z pomocą humanitarną dla Gazy są przewożeni do więzienia Beer Szewa na pustyni Negew - mówi rzeczniczka polskiego oddziału organizacji Freedom Flotylla. Na pokładzie jednego ze statków była Polka, dziennikarka i działaczka obrony praw człowieka Ewa Jasiewicz. Przebywała na pokładzie statku "Challenger".
Konsul polski w Tel Awiwie poinformował Jerską, że według oficjalnego stanowiska Izraela kontaktu z zatrzymanymi działaczami nie będzie, dopóki wszyscy nie zostaną przewiezieni do więzienia w Beer Szewie, 100 km na południe od Tel Awiwu. Wyjaśniła, że więzienie to jest największe w Izraelu i znajduje się "na środku pustyni".
Według Jerskiej ograniczony jest również kontakt z dziennikarzami, którzy obecnie zgromadzeni są w Hajfie, tam gdzie docierają statki. Aktywiści spodziewali się ataku. Ewa mówiła o tym, żeby informować media, że jest mobilizacja. Były ostrzały próbne - mówi Jerska.
Według rzeczniczki Flotylli Wolności w ataku na największy turecki statek "Mavi Marmara" zginęło 19 osób, w tym 15 Turków. Wśród ofiar jest kapitan statku. Jerska zaprzeczyła twierdzeniom izraelskich władz, że na prowadzącym konwój statku "Mavi Marmara" znajdowała się broń. To jedna wielka ściema - oświadczyła.
Nie było tam żadnej broni. Wszystkie statki były sprawdzane przed wyjściem z portu, i na Cyprze, i w Irlandii. Były sprawdzane nie tylko w portach docelowych, ale również w portach, w których tankowali wodę, wypełniali baki paliwem itd. Na tych statkach znajdowali się deputowani do parlamentu Unii Europejskiej, dziennikarze, oficjele tureccy, aktywiści, laureatka Nagrody Nobla. Więc jest to po prostu niemożliwe - zapewniła. Dodała, że nie było też żadnej osoby, która mogłaby w jakikolwiek sposób tę broń dostarczyć na pokład.
Jerska twierdzi, że w ciągu najbliższych godzin zostaną udostępnione dokumenty z portów, potwierdzające, że na pokładzie statków nie było broni.
Rzeczniczka Freedom Flotylla jest przekonana, że aktywiści nie zaatakowali izraelskich komandosów. To bardzo mało prawdopodobne, ten atak na pewno był nieuzasadniony. Wszyscy byli szkoleni specjalnie przed wypłynięciem flotylli, aby zachować spokój. Mieli nawet nakaz, żeby powstrzymywać kontakt werbalny - oświadczyła.
Izraelska policja zapowiedziała, że część zatrzymanych zostanie aresztowana, a większość z nich - deportowana. Rzecznik policji Micky Rosenfeld wyjaśnił, że działaczy zatrzymano, gdy odmówili podania swej tożsamości. Według niego, do aresztu trafią ci, którzy odmawiają współpracy. Deportowanych ma być ok. 700 działaczy.
Izraelskie okręty zaatakowały nad ranem konwój sześciu statków z pomocą dla Strefy Gazy. Według mediów w Izraelu zginęło 19 propalestyńskich działaczy. Armia izraelska mówi o ponad 10 ofiarach śmiertelnych.