W Bułgarii policjanci z prywatnymi radarami wymuszają fałszywe mandaty od kierowców - pisze dziennik bułgarski "24 czasa". Praktykę ujawnił w wywiadzie dla gazety szef inspektoratu MSW Rumen Ganew. Dodał również, że proceder staje się coraz częstszy.
Policjanci wychodzą na drogę z zakupionym prywatnie radarem, zatrzymują kierowców za nadmierną prędkość, pobierają mandaty - od 20 do 50 lewów (10-25 euro), po kilku godzinach zwijają się i wracają do domu z zapracowanymi pieniędzmi - opisał przestępcze praktyki Ganew.
Przyznał, że w bułgarskim MSW korupcja istnieje, a najbardziej podatni są młodzi funkcjonariusze, pracujący w resorcie od 2-3 lat. Starsi są mniej skłonni zaryzykować utratę pracy po kilkunastu latach stażu.
Według Ganewa, w ostatnich ośmiu miesiącach, a więc odkąd stanął na czele inspektoratu, wszczęto wewnętrzne dochodzenia o korupcję przeciwko 62 funkcjonariuszom, z czego połowę spraw przekazano do sądu. 85 osób przeniesiono na stanowiska, gdzie nie ma okazji do korupcyjnych praktyk. Dziewięć osób pozbawiono dostępu do tajnej informacji po stwierdzeniu, że dochodzi do przecieków do środowisk przestępczych.
Czwartkowe media bułgarskie piszą również o oskarżeniu o korupcję przeciwko byłemu wiceministrowi spraw wewnętrznych Raimowi Mustafie, który w ubiegły piątek podał się do dymisji. W środę po przesłuchaniu prokuratura wypuściła go za kaucją w wysokości 10 tysięcy lewów (5 tysięcy euro).
Według oskarżenia, Mustafa pośredniczył między biznesmenem a wysokim urzędnikiem państwowym przy próbie wręczenia 100 tysięcy lewów (50 tysięcy euro) łapówki za wygranie przetargu na dostawę dwóch kutrów.
Mustafa, który reprezentował w politycznym kierownictwie resortu turecką partię Ruch na rzecz Praw i Swobód, wycofał swoją kandydaturę na posła w wyborach parlamentarnych wyznaczonych na 5 lipca.