Londyńska policja oświadczyła, że odstępuje od żądania, by dziennik "Guardian" ujawnił jej źródła informacji, które posłużyły do nagłośnienia afery podsłuchowej w NotW. Chodziło głównie o włamanie się hakerów na zlecenie tabloidu do skrzynki porwanej i zamordowanej przez pedofila Milly Dowler.

REKLAMA

"Guardian" zapowiedział wcześniej, że będzie przeciwstawiał się żądaniu policji, w czym poparły go konkurencyjne gazety, potępiając policję za próbę złamania zasady ochrony źródeł informacji dziennikarskiej.

Scotland Yard wystąpił do sądu na podstawie ustawy o tajemnicy państwowej i służbowej, tzw. OSA (Official Secrets Act), stosowanej zwykle wobec osób podejrzanych bądź ściganych o szpiegostwo albo utrudniających funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Policja argumentowała, że rozmówcy gazety mogli dopuścić się naruszenia tej ustawy.

Szokujące zlecenie tabloidu

Dwoje dziennikarzy gazety - Amelia Hill i Nick Davies - ujawniło, że hakerzy pracujący na zlecenie tabloidu "News of the World" (NotW) włamali się w 2002 roku do skrzynki głosowej uprowadzonej i zabitej przez pedofila 13-letniej Milly Dowler i wykasowali w niej wcześniejsze wiadomości, robiąc miejsce dla następnych.

Wprowadziło to w błąd policję szukającą zaginionej dziewczynki, która już nie żyła, i może być interpretowane jako ingerencja w policyjne śledztwo. Stworzyło też fałszywe nadzieje zrozpaczonej rodzinie.

Sprawa ta nadała aferze podsłuchowej nowy wymiar, oburzając opinię publiczną i stawiając policję pod pręgierzem. Uświadomiła bowiem, że podsłuchy miały bardzo szeroki zasięg. Wkrótce potem wyszło na jaw, że Scotland Yard - największa siła policyjna w państwie - był blisko powiązany z imperium prasowym Ruperta Murdocha, do którego należał nieukazujący się już "NotW".