Nawet kilkanaście par z Polski każdego miesiąca bierze ślub na hawajskich plażach. Rosnące zainteresowanie turystyką ślubną można zaobserwować od kilku lat - tłumaczy korespondentowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu Bożena Jarnot, Konsul Honorowa RP na Hawajach.
To takie dwa w jednym. Ślub a zarazem podróż poślubna. W Polsce trzeba zaprosić gości z daleka. Ona ma więcej. On ma mniej. Problem. Kiedyś tak do tego się nie podchodziło, ale teraz młodzi zaczynają myśleć, że lepiej pieniądze wydać na wyjazd niż na wielkie wesele. Nie mają stresów w związku z przygotowaniami. Nie ma kłopotu, kto przy kim będzie siedział, czy kotlet będzie smakował, czy muzyka będzie dobra. Jest to na pewno dużo stresu dla młodych a często potem i tak pół rodziny to niezadowolone z jakiegoś powodu osoby - podkreśla Bożena Jarnot.
Śluby na Hawajach biorą Polacy z kraju, ale i rodacy mieszkający USA. W pobliżu wielu hawajskich plaż są nawet kapliczki. Każdy ślub odbywa się z odpowiednią oprawą. Pani musi mieć wieniec z orchidei na głowie - haku. Pan młody liściaste maile lei z kwiatami tuberozy. Wszystko odbywa się w obecności Kahuna - hawajskiego kapłana.
A po ślubie oczywiście miodowy miesiąc na miejscu - śmieje się Bożena Jarnot.
To młodzi decydują, na której hawajskiej wyspie ma odbyć się ceremonia. Po ślubie obowiązkowo musi odbyć się sesja ślubna na plaży. Anna Hurning miejscowy fotograf uważa, że nie ma piękniejszej scenerii jak złoty piasek, palmy i niebieskie niebo.
Młodzi decydują się na sesje na plaży bo to wspaniała pamiątka. Nie ma sensu robić zdjęć w studiu, kiedy tutaj dookoła tyle przepięknych miejsc i widoków. Jeżeli młodzi chcą zdjęcia na piaszczystej, rajskiej plaży nie ma problemu. Mamy takie w pobliżu Honolulu. Jeżeli ktoś chce mieć skały, zatoczki to też nie problem. Często młodzi, zachwyceni Hawajami wracają tutaj po kilku miesiącach - tłumaczy.
Nie wszyscy jednak mogą sobie pozwolić na ślub na Hawajach. Najtańsza wersja to kilkaset dolarów. Najdroższa to wydatek sięgający nawet kilku tysięcy dolarów. Wszystko zależy od oprawy i miejsca. Ale trzeba jeszcze doliczyć lot do USA i hotel na miejscu.
Wiadomo jednak, że niektórzy w Polsce też wydają zawrotne kwoty na organizację wesela - podsumowuje Jarnot w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim. Przekonuje, że ci, którzy wzięli ślub na Hawajach nie żałują. Ostatnio przyjechała tutaj para, która wspólnie przeżyła 25 lat. Postanowili odnowić przyrzeczenia małżeńskie.
Kiedy zaczęła się ta ceremonia i nasz Kahuna, kapłan hawajski w tym magicznym miejscu przy plaży z palmami, szumem oceanu przemówił do nich po polsku - hawajczyk mówiący po polsku, byli tak wzruszeni. Tak zaskoczeni, że po tej całej ceremonii łzy im poleciały. Opowiadali, że ich ceremonia, kiedy byli młodzi, kiedy nie mieli pieniędzy, było jakoś tak sobie, było sztywno. Byli bardziej wzruszeni tą ceremonią niż tą 25 lat temu. Ja myślę, że jak porozmawiasz z jakąkolwiek parą, która wzięła ślub na Hawajach, z ludźmi, którzy przeżyli taką magiczną uroczystość na plaży to chyba nikt nie powie, że zrobili źle - dodaje.
(abs)