Podczas pogrzebu prezydenta Haiti Jovenela Moise, który został zamordowany 7 lipca, rozległy się strzały. Według doniesień agencji Reutera, delegacja władz USA skróciła swój pobyt w tym kraju.

REKLAMA

Źródło Reutera poinformowało, że członkowie amerykańskiej delegacji na uroczystości pogrzebowej słyszeli strzały, ale są "bezpieczni" i wracają z Haiti "nieco wcześniej niż planowano".

Świadkowie twierdzą, że poczuli podczas ceremonii zapach gazu i usłyszeli detonacje, które uznali za strzały. Nie pojawiły się doniesienia o obrażeniach wśród demonstrujących w pobliżu miejsca pogrzebu oraz nic nie wskazuje na to, że osoby obecne na uroczystości znalazły się w niebezpieczeństwie.

Pogrzeb Jovenela Moise odbył się w piątek w jego rodzinnym mieście Cap-Haitien na północy kraju. Zamordowanemu prezydentowi złożyli hołd m.in. zagraniczni dygnitarze, w tym ambasador USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield.

Haitańczycy zasługują na demokrację, stabilność, bezpieczeństwo i dostatek. Jesteśmy razem z nimi w tych czasach kryzysu. Namawiamy wszystkich, by zachowywali się pokojowo i stronili od przemocy - napisała Thomas-Greenfield na Twitterze.

The Haitian people deserve democracy, stability, security, and prosperity, and we stand with them in this time of crisis. We urge everyone to express themselves peacefully and refrain from violence.

USAmbUNJuly 23, 2021

W czwartek w Cap-Haitien doszło do gwałtownych protestów. Jak podała agencja AP, grupy mężczyzn strzelały w powietrze i blokowały niektóre drogi płonącymi oponami.

Do zabójstwa 53-letniego prezydenta Moise i postrzelenia jego żony doszło w nocy z 6 na 7 lipca w rezydencji głowy państwa. Zatrzymano 28 osób podejrzanych o udział w zabójstwie prezydenta. Wśród nich są Kolumbijczycy, dwaj Amerykanie pochodzenia haitańskiego i czterej obywatele Dominikany.