Lawinowo zwiększa się liczba podejrzanych przesyłek pocztowych zawierających nieznane substancje, zdarzają się też przypadki rozsypywania białego proszku w obiektach użyteczności publicznej. Właśnie w takiej postaci występowały bakterie wąglika, które wysłano do siedziby telewizji NBC w Nowym Jorku i do biura przywódcy senackiej większości w Waszyngtonie.
Na szczęście większość tych alarmów okazała się fałszywa. Ataki z użyciem groźnej bakterii zanotowano tylko w USA. Prokurator generalny Stanów Zjednoczonych John Ashcroft oświadczył dziś, że każdy przypadek rozsyłania bakterii wąglika pocztą jest aktem terroru, ale Departament Sprawiedliwości nie ma na razie konkretnych dowodów na powiązanie tych incydentów z atakami terrorystycznymi z 11 września. Ashcroft poinformował, że od 1 października na terenie Stanów Zjednoczonych było około 2300 alarmów związanych z podejrzanymi przesyłkami, listami, rozsypanymi substancjami. Wszystkie one traktowane są poważnie. Pojawiają się przypadki głupich żartów, z których niektóre kosztują podatników miliony dolarów. Departament Sprawiedliwości ostrzega potencjalnych żartownisiów, że będą ścigani i z całą surowością prawa karani. Grozi im do 5 lat więzienia i grzywna dwukrotnie wyższa niż spowodowane przez nich żarty. To tym ważniejsze, że służby medyczne i epidemiologiczne przeciążone są pracą. Ashcroft powiedział, że nie ma na razie dowodów na powiązania przypadków wąglika z atakami 11 września. Szef FBI ujawnił tym czasem, że listy wysłane do redakcji NBC i biura jednego z amerykańskich senatorów zdradzają oznaki podobieństwa - chodzi o pismo i stemple pocztowe. Robert Meller mówi, że zagrożenie kolejnymi atakami terroru, o których mówiła notatka FBI z zeszłego tygodnia, nadal nie zmalało.
21:00