Sześciu pracowników chińskiego konsulatu, którzy mieli zostać przesłuchani w sprawie rzekomego pobicia w placówce dyplomatycznej w Manchesterze, wyjechało z Wielkiej Brytanii – poinformował minister spraw zagranicznych Wysp James Cleverly. Pobity mężczyzna manifestował na rzecz wolnego Hongkongu.
Wyjazd pracowników placówki, w tym konsula generalnego w Manchestrze, nastąpił po tym, jak policja chciała przesłuchać Chińczyków.
"Jestem rozczarowany, że te osoby nie zostaną przesłuchane ani nie staną przed sądem. Choć to dobrze, że osoby odpowiedzialne za te haniebne czyny nie są już - lub wkrótce przestaną być - personelem konsularnym akredytowanym w Wielkiej Brytanii" - stwierdził Cleverly w oświadczeniu.
Przedstawiciele Chin twierdzą, że brytyjskie służby nie zapewniły odpowiedniej ochrony Chińczykom. "Co więcej, rząd Wielkiej Brytanii stanął po stronie tych brutalnych uczestników zamieszek" - powiedział rzecznik chińskiej ambasady. "To jest całkowicie nie do przyjęcia dla strony chińskiej" - dodano. Stwierdzono, że konsul generalny wrócił do Chin w ramach "normalnej rotacji chińskich urzędników konsularnych".
Brytyjska policja prowadzi dochodzenie w sprawie rzekomego pobicia mężczyzny w konsulacie. "Zdjęcia, które zostały zamieszczone w mediach społecznościowych, pokazywały całkowicie niedopuszczalne zachowanie osób, które znajdowały się w pobliżu wejścia do konsulatu" - stwierdził Cleverly.
Minister przekazał, że policja zwróciła się do sześciu chińskich urzędników o to, by zrzekli się immunitetu dyplomatycznego, aby mogli zostać przesłuchani. Chińczycy mieli tydzień na reakcję.
Policja z Manchesteru poinformowała, że dalej będzie prowadziła dochodzenie w sprawie zajść przed konsulatem.
Manifestacja przed ambasadą Chin w Manchesterze odbyła się 16 października. Jej uczestnicy opowiadali się wolnym Hongkongiem. W jej trakcie z konsulatu wyszło co najmniej ośmiu , przy czym część z nich miała na sobie kaski i kamizelki ochronne. Grupa zaczęła niszczyć plakaty i transparenty przyniesione przez uczestników pikiety. Doszło do szarpaniny. Właśnie wtedy pracownicy konsulatu wciągnęli mężczyznę do środka, a następnie pobili. Na miejscu było dwóch policjantów, ale w ciągu kilku minut od rozpoczęcia zamieszek pojawili się następni. Jeden z funkcjonariuszy wszedł na teren konsulatu i wyprowadził wciągniętego tam mężczyznę.
Rzecznik konsulatu wyjaśnił, że uczestnicy pikiety "powiesili przy głównym wejściu obraźliwy portret chińskiego przywódcy", a taka rzecz "byłaby niedopuszczalna i nie do przyjęcia dla misji dyplomatycznych i konsularnych jakiegokolwiek kraju".
Protest odbywał się w czasie trwania zjazdu Komunistycznej Partii Chin.