Sytuacja w Iraku w ostatnich tygodniach zaogniła się. Przez Bagdad przetoczyły się spore demonstracje, protestujący wdarli się nawet do budynku parlamentu. Atak na budynek rządowy nastąpił po tym, jak szyicki kleryk i lider partyjny Muktada Sadr ogłosił rezygnację z polityki. Jaka przyszłość czeka Irak? O to Tomasz Weryński pytał Tomasza Rydelka, blogera Pulsu Lewantu i członka Fundacji Abhaseed.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tomasz Weryński, RMF24: Sytuacja w Iraku w ostatnich tygodniach zaogniła się. Przez Bagdad przetoczyły się spore demonstracje. Protestujący wdarli się nawet do budynku parlamentu. Agresywny atak na budynek rządowy nastąpił po tym jak szyicki kleryk i lider partyjny Muktada as-Sadr ogłosił rezygnację z polityki. Naszym gościem jest teraz pan Tomasz Rydelek, bloger Pulsu Lewantu i członek Fundacji Abhaseed. Dzień dobry.
Tomasz Rydelek: Dzień dobry.
Co dzieje się w Iraku?
Można powiedzieć, że mamy kolejny epizod w takim kryzysie politycznym, który tak naprawdę trwa od jesieni zeszłego roku, bo na jesieni to właśnie ugrupowanie Muktady Sadra wygrało wybory parlamentarne. Jednak Sadrowi nie udało się utworzyć rządu. To było głównie związane z tym, że Sadr rzucił wyzwanie tzw. zasadzie konsensusu, która jest podstawą irackiego systemu politycznego od 2003 roku. A w skrócie mówiąc, polega to na tym, że wszystkie nowe rządy były tworzone z jak największej liczby partii, które zasiadały w parlamencie. Sadr chciał skończyć z tą zasadą, stworzyć silny rząd złożony głównie z jego partii, z partii sunnickich, z partii kurdyjskich. To nie spodobało się jego rywalom z innych partii szyickich. Oni utworzyli Radę Koordynacji i blokowali próby Sadra zmierzające do utworzenia nowego rządu. Ostatecznie doprowadziło to do tego, że Sadr kazał swoim parlamentarzystom - bo sam nie zasiada w parlamencie - zrezygnować z mandatów.
I rozpoczęły się te starcia w Bagdadzie, bo najpierw kilkukrotnie sadryści wdzierali się do Zielonej Strefy, czyli dzielnicy rządowej w Bagdadzie. Zaatakowali budynek parlamentu, a pod koniec sierpnia już można powiedzieć, że mieliśmy taką regularną bitwę w Bagdadzie między bojówkami Sadra, a bojówkami Rady Koordynacji.
Generalnie to można powiedzieć, że to jest spór polityczny i spór w społeczności szyickiej, bo Rada Koordynacji często jest przedstawiana jako takie narzędzie w rękach Iranu, ale tak naprawdę to są głównie ugrupowania, które przeciwstawiają się ewentualnemu rządowi, który zostałby utworzony pod dyktando Sadra. I generalnie w skład Rady Koordynacji wchodzą nie tylko ugrupowania proirańskie, ale także często proamerykańskie. Mamy np. byłego premiera Hajdara al-Abadiego, który też właśnie wchodzi w skład tej rady.
Panie Tomaszu, może powiedzmy też kim jest Muktada Sadr i skąd jego tak wysokie poparcie?
Muktada Sadr wywodzi się z bardzo szanowanej rodziny i to nie tylko w Iraku, ale generalnie na całym Bliskim Wschodzie. Jego ojciec był mardżą. To jest takie najwyższe stanowisko w hierarchii szyickiego duchowieństwa. Sam Muktada Sadr nie poszedł w ślady ojca, nie zdobył takiego wszechstronnego wykształcenia religijnego, ale odniósł bardzo duży sukces w irackiej polityce po 2003 roku, gdy organizował Armię Mahdiego, która walczyła z amerykańskimi siłami okupacyjnymi w Iraku. Co prawda ta Armia Mahdiego została rozbita w 2008 roku, ale to nie położyło kresu karierze politycznej Sadra. On po kilku latach wrócił do Iraku i teraz można powiedzieć, że głównie już zajmuje się nie tworzeniem milicji, a uprawianiem polityki. W 2018 roku i teraz jesienią zeszłego roku jego ugrupowanie wygrało wybory parlamentarne.
Sadr jest często przedstawiany jako taka postać bardzo kontrowersyjna, ale też trudna do zaszufladkowania, bo często spiera się z frakcją proirańską w Iraku, a z drugiej strony często też jest gościem w Iranie. Spotykał się chociażby z generałem Kasemem Sulejmanim, który zginął w 2020 roku w Bagdadzie, spotyka się z przywódcą Iranu ajatollahem Alim Chameneim. Więc na pewno postać bardzo kontrowersyjna i bardzo skomplikowana. Generalnie Sadrowi zależy przede wszystkim na tym, żeby zwiększać swój bezpośredni wpływ na politykę Iraku. I do tego wykorzystuje różne środki, sprzymierzając się z Iranem i jednocześnie wykorzystując bardzo popularne nastroje nacjonalistyczne w Iraku. Na pewno jest to postać bardzo barwna i skomplikowana.
A czy ta bardzo trudna sytuacja jaka obecnie ma miejsce w Iraku może zakończyć się wojną domową?
Myślę że ostatnie starcia w Bagdadzie, które odbyły się pod koniec sierpnia, tam zginęło około 30 osób, pokazują, że możliwe jest to, co się wydawało kilka lat temu nieprawdopodobne, czyli taka wojna domowa nie tyle w samym Iraku, co bardziej właśnie w społeczności szyickiej. Ona może nie była monolitem, ale generalnie po 2003 roku zdominowała iracką politykę i bardzo mocno te ugrupowania szyickie współpracowały ze sobą. Teraz widać bardzo duże rozwarstwienie i brak możliwości kompromisu, bo z jednej strony mamy frakcję proirańską, która bardzo mocno jest związana z Teheranem i z ajatollahem Chameneim, a z drugiej strony mamy Sadra i mamy też takie środowisko proamerykańskie. Więc może nie wojna domowa w samym Iraku, ale jeżeli chodzi o społeczność szyicką, to można powiedzieć, że to jest taka pełzająca wojna domowa, pełzająca rewolucja. Jeżeli dojdzie do kolejnych starć między sadrystami a Radą Koordynacji, to pytanie na ile będą to takie krwawe starcia, jak mieliśmy pod koniec sierpnia. Może to będą zwykłe demonstracje. Jednak nie możemy tego wykluczyć że faktycznie tutaj jeszcze poleje się krew.