Parlament Europejski rozpoczął formalne kroki zmierzające do zastosowania art 7. Traktatu UE wobec Węgier - informuje dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. "Nigdy jeszcze nie było tak blisko do zastosowania tego artykułu uważanego w Unii za bombę atomową" - powiedział naszej korespondentce unijny dyplomata.
Taka sytuacja to precedens. Jeżeli procedurę uruchamiania art. 7 rozpoczęto wobec Węgier, to oznacza, że można to zrobić także wobec Polski. Artykuł 7. to procedura trzystopniowa, a więc do nałożenia sankcji - gdzie wymagana jest jednomyślność - jeszcze daleka droga.
Pierwszy etap to stwierdzenie przez Radę UE - poważnego naruszenia przez dane państwo praworządności, co wymaga głosów tylko 4/5 państw. Po wczorajszym poparciu dla wiceszefa KE Fransa Timmermansa w sporze z Polską - wydaje się to dosyć realne. Z drugiej strony uderzenie w Węgry daje gwarancje wzajemnego wsparcia, bo po prostu "jedziemy na tym samym wózku".
PE uznał, że sytuacja na Węgrzech uzasadnia zastosowanie procedury, która może skutkować nałożeniem sankcji na Węgry. Podsumowując debatę plenarną, która odbyła się w kwietniu, europosłowie uznali, że obecna sytuacja na Węgrzech w kwestii praw podstawowych uzasadnia rozpoczęcie formalnej procedury traktatowej zmierzającej do ustalenia, czy na Węgrzech doszło do "wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia" wartości UE.
W przyjętej rezolucji Parlament Europejski wzywa komisję wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych do przyjęcia uchwały w sprawie zastosowania art. 7. ust. 1. Dopiero potem odbędzie się głosowanie w tej sprawie na posiedzeniu plenarnym.
Przegłosowanie na sesji w Strasburgu rezolucji w tej sprawie to następstwo kwietniowej debaty w PE, podczas której węgierskie władze były krytykowane m.in. za prawo dotyczące szkolnictwa wyższego. Przepisy wprowadzone przez węgierski rząd uderzają w założony przez George'a Sorosa Uniwersytet Środkowoeuropejski (CEU) w Budapeszcie.
Rezolucja, którą przygotowała centrolewica (S&D), Zieloni, liberałowie (ALDE) i skrajna lewica (GUE), dotyczy jednak też innych spraw. Wynika z niej, że europarlament dopatrzył się poważnego pogarszania się stanu praworządności i demokracji na Węgrzech. Uznał również, że Komisja Europejska powinna prowadzić ścisły monitoring wykorzystania funduszy unijnych przez ten kraj.
Za rezolucją głosowało 393 europosłów, 221 było przeciw, a 64 wstrzymało się od głosu. Sprawa była twardym orzechem do zgryzienia dla centroprawicowej grupy Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należy rządzący na Węgrzech Fidesz. Kierownictwo ugrupowania uznało, że nie będzie wprowadzać dyscypliny, i część deputowanych EPL poparła rezolucję. Większość delegacji polskiej była za rezolucją, PSL się wstrzymało.
Chadecy mieli własny, łagodniejszy projekt rezolucji, niewzywający do uruchomienia art. 7., ale zostali przegłosowani (za dokumentem innych grup opowiedziało się ponad 60 z 216 deputowanych tej frakcji). EPL - jak powiedziało PAP źródło zbliżone do tego ugrupowania - uważa, że najpierw analizę w sprawie Węgier powinna przeprowadzić Komisja Europejska, a dopiero później należy zastanowić się nad ewentualnymi dalszymi krokami.
Przeciwko rezolucji głosowali eurodeputowani PiS. Broniliśmy dzisiaj Węgier, uważając, że dziś Węgry, jutro Polska, pojutrze inne kraje, trawestując wypowiedź śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Tbilisi w 2008 roku. Natomiast to nie oznacza, że zgadzamy się ze wszystkim, co robił rząd Węgier w polityce zagranicznej i nie tylko w polityce zagranicznej - oświadczył w wypowiedzi dla PAP europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Szef frakcji EPL Manfred Weber napisał na Twitterze, że jego grupa nie wyklucza sięgnięcia po art. 7. wobec Węgier, ale procedura powinna być poważna i dawać rządowi w Budapeszcie szansę na reakcję. "Oczekujemy, że węgierski rząd wdroży natychmiast rekomendacje Komisji Europejskiej dotyczące prawa o uczelniach wyższych. Dla grupy EPL jest jasne: europejskie wartości, takie jak wolność akademicka, nie podlegają negocjacjom" - oświadczył Weber.
Parlament Europejski wezwał też w rezolucji Węgry do uchylenia przepisów zaostrzających zasady traktowania uchodźców. Chodzi o prawo przewidujące obligatoryjne zatrzymywanie osób ubiegających się o azyl.
Europosłowie chcą też, by rząd Węgier zrezygnował z restrykcji wobec organizacji pozarządowych oraz wypracował porozumienie z władzami USA, które umożliwi Uniwersytetowi Środkowoeuropejskiemu dalsze funkcjonowanie w Budapeszcie.
(ph)