Kilkudziesięciu pasażerów samolotu Air France lecącego z Paryża do Sofii nie zostało po przylocie poddanych kontroli paszportowej. Do incydentu tego doszło w środę, co w piątek potwierdził minister spraw wewnętrznych Walentin Radew.
O skandalicznym zaniedbaniu policji granicznej poinformowali pasażerowie. Jak relacjonowali kilku sofijskim mediom, stanowiska kontrolne były puste. Ludzi nikt nie zatrzymywał, odebrali oni swoje bagaże i opuścili port lotniczy.
Podobno jeden funkcjonariusz policji granicznej zawiadomił swe kierownictwo o tym wydarzeniu, ale nie zostało to potwierdzone - podała komercyjna telewizja Nowa.
Przez dwa dni administracja lotniska i policja graniczna nie komentowały incydentu. Dopiero w piątek wieczorem MSW podało, że policja graniczna wszczęła dochodzenie w tej sprawie.
MSW podało również, że na liście pasażerów nie było osób poszukiwanych. Nie wiadomo jednak, czy nie było osób z podrobionymi dokumentami - komentują media.
Minister Radew wytłumaczył incydent "niedbalstwem ze strony pracowników portu lotniczego". Zapewnił jednocześnie, że "bułgarskie granice są najlepiej strzeżonymi". Dodał, że obecnie Bułgaria przewodniczy Radzie UE i dlatego wydarzenie to przyciągnęło taką uwagę.
Minister ujawnił, że nie po raz pierwszy doszło do takiego skandalicznego zaniedbania, chociaż poprzednio chodziło tylko o jedną niesprawdzoną osobę. Zapewnił, że winni zostaną ukarani.
Bułgaria od lat stara się o członkostwo w strefie Schengen, czemu sprzeciwiają m.in. Holandia i Niemcy. Środowy incydent nie przyczyni się do przekonania oponentów, że bułgarskie granice są należycie strzeżone.
(m)