Pakistańscy wpinacze raz jeszcze sprawdzają, czy na drodze ze szczytu Broad Peak nie ma zaginionych polskich himalaistów. Amin Ullah i Shaheen Baig wyszli dziś o świcie z bazy w kierunku obozu III na wysokości 7000 metrów. Zostaną tam tak długo, jak tylko będzie to możliwe.

REKLAMA

Zadaniem Pakistańczyków będzie dodatkowy przegląd kopuły szczytowej, z innego punktu widzenia niż jest to możliwe z bazy, gdzie górę obserwuje przez lunetę Krzysztof Wielicki. Na noc obaj wspinacze mieli wrócić do bazy. Zostaną jednak w obozie trzecim tak długo, jak się da. Jutro rano zapadnie decyzja, czy ze względu na załamanie pogody wyprawa zacznie zwijać obóz i schodzić w dół.

Na wysokość 7000 metrów poszedł jeszcze zespół tragarzy wysokościowych - do bliższej obserwacji, żeby być na miejscu w razie czego - mówił nam o poranku Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy na Broad Peak.

Pogoda jest bardzo dobra - relacjonował Wielicki. Obserwujemy jeszcze dziś cały dzień, całą noc i jeszcze jutro będziemy obserwować do południa, jeśli tylko pogoda na to pozwoli, choć w nocy ma się zmienić front, ma przyjść duży wiatr i całkowite zachmurzenie. Jeśli będzie słonecznie, to jeszcze zostaniemy - zaznaczył.

Z zaginionymi himalaistami Tomaszem Kowalskim i Maciejem Berbeką nie ma kontaktu od ponad doby. Krzysztof Wielicki po raz ostatni rozmawiał z Kowalskim wczoraj o godzinie 6:30 (czasu pakistańskiego). Himalaista zgłosił, że ma trudności z oddychaniem i ogólne osłabienie. Jak relacjonował, w czasie schodzenia z przedwierzchołka Rocky Summit zaliczył mały upadek, w efekcie którego wypiął mu się rak. Meldował też, że widzi przed sobą Macieja Berbekę.

Także kucharz polskiej ekipy twierdzi, że o poranku było widać światełko latarki na siodełku przełęczy, było też widać postać w okolicy szczelin. Uznano, że mógł to być Berbeka.

Dwaj pozostali zdobywcy Broad Peak - Adam Bielecki i Artur Małek - są już bezpieczni w bazie, nie mają żadnych odmrożeń. Bielecki zszedł do bazy w środę wieczorem wraz z dwoma Pakistańczykami - Aminem Ullahem i Shaheenem Baigiem. Małek opuścił obóz nieco później (około godziny 22:00 tamtejszego czasu) na polecenie lidera ekspedycji. Obawiano się załamania pogody.