Anders Behring Breivik 22 lipca 2011 r. pozbawił życia 77 osób w Oslo i na wyspie Utoya. Większość ofiar stanowiły dzieci i młodzież. Teraz morderca chce przedterminowego warunkowego zwolnienia z więzienia. Jego ojciec mówi niemieckiemu dziennikowi "Bild": "Nie chcę, żeby wyszedł".
"Bild" odwiedził w Norwegii ojca zamachowca. "W małym miasteczku, około 40 minut jazdy samochodem od Oslo, leży śnieg. (...) Jens Breivik mieszka w żółtym domu ze żwirowym podjazdem. Na dzwonku do drzwi nie ma jego nazwiska" - relacjonuje gazeta.
Szczupły siwy mężczyzna nie chce pokazywać twarzy do kamery. Zbyt wiele się wydarzyło. Minęło wiele lat, odkąd były dyplomata wypowiadał się w międzynarodowych mediach o swoim synu.
Nie mogę zapomnieć tego, co zrobił - mówi 86-latek, który był w wielu krajach jako przedstawiciel rządu Królestwa Norwegii.
Mój syn zabił 77 niewinnych, bezbronnych ludzi. Oczywiście, jest to coś, o czym myślę bardzo często - wyznaje mężczyzna. I dalej: Nie mogę więc powiedzieć, że kiedykolwiek jeszcze będę miał normalne życie. Żałuję, że nie było mnie wtedy w budynku rządowym lub na Utoyi. Żeby mnie też zabrał. Następnie "formuje palce w pistolet i celuje nimi we własną skroń" - opisuje "Bild".
Co Jens Breivik sądzi o tym, że jego 42-letni syn chce wyjść z więzienia?
Myślę, że to absurd - wyjaśnia. "Bo Anders nie wyjdzie. Prawdopodobnie nie przez najbliższe 20 lat. Nie chcę, żeby wyszedł".
Od wielu lat nie ma kontaktu ze swoim dzieckiem, mówi: "Wszystkiego, co o nim wiem, dowiedziałem się z gazet".
Anders Breivik, który obecnie nazywa się Fjotolf Hansen, od czasu wydania wyroku przebywa w więzieniu w Skien w skrzydle o zaostrzonym rygorze. Masowy morderca nie ma kontaktu z innymi więźniami. Nawet strażnicy są regularnie zmieniani, ponieważ psychologowie obawiali się, że więzień Breivik może mieć na nich wpływ, jeśli będzie miał z nimi zbyt bliski kontakt.
42-latek mieszka samotnie w trzech celach - z telewizorem, konsolą do gier, komputerem (bez Internetu), sprzętem fitness. W 2015 roku rozpoczął tam studia licencjackie (politologia na Uniwersytecie w Oslo).
Breivik twierdzi jednak, że naruszane są jego prawa człowieka. Już w 2012 roku skarżył się na to w liście, a w 2016 roku nawet pozwał państwo do sądu. Domagał się m.in. internetu i kontaktu z innymi więźniami. Jego pozew przez kilka lat zajmował sądy. Jednak po kilku apelacjach nic się nie zmieniło w jego warunkach więziennych. W 2018 r. odrzucono również sprawę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
Prokuratora, służba więzienna oraz psychiatra sprzeciwiają się warunkowemu zwolnieniu mordercy.
W sądzie w Skien zapewniał, że zmienił się i na wolności nie będzie już stosował przemocy.
Proszę zrozumieć, że można być nazistą, nie będąc wojownikiem. Dziś mocno odcinam się od przemocy i terroru oraz celów zawartych w manifeście (licząca 1,5 tys. stron publikacja Breivika). Niniejszym daję słowo honoru, że tak będzie - oświadczył 42-letni dziś mężczyzna.
To nie moja wina, że 10 lat temu zrobiono mi pranie mózgu w internecie - podkreślił.