11 osób zginęło w katastrofie balonu w Nowej Zelandii. Wypełniony podgrzanym powietrzem balon zapalił się i runął na ziemię. To najtragiczniejsza katastrofa powietrzna w tym kraju od ponad 30 lat. Według policji, przyczyną pożaru było zaczepienie o linie wysokiego napięcia.
Balon spadł na pole w pobliżu Carterton, około 80 km na północny wschód od stolicy kraju, Wellington. Wypadku nie przeżyła żadna z 11 osób, które były w gondoli.
Świadkowie, na których powołują się lokalne media, mówią, że przed upadkiem balonu widzieli, że jego jedna strona płonie, i że sterujący próbował podnieść balon, który spadał na ziemię z zawrotną prędkością.
Przedstawiciel miejscowej policji Mike Rusbatch powiedział, że w balonie znajdowało się pięć par z regionu Wellington i pilot. Na krótko przez uderzeniem w ziemię dwie osoby wyskoczyły albo wypadły z gondoli.
To najtragiczniejszy nowozelandzki wypadek powietrzny od roku 1979, gdy samolot nowozelandzkich linii lotniczych McDonnell Douglas DC-10 rozbił się na Antarktydzie o wulkan Erebus. Zginęło wówczas 257 osób.