Mianem "skandalu w Luftwaffe", który "podkreśla brak powagi Europy w kwestii zagrożeń militarnych" określił magazyn "Foreign Policy" ujawnione informacje o tym, że niemieccy piloci szkolili lotników komunistycznych Chin i w ten sposób zdradzili największemu rywalowi Stanów Zjednoczonych tajniki NATO-wskiej taktyki bojowej.

REKLAMA

Jak zwraca uwagę "FP" niemieccy piloci już w latach 30. XX wieku pomogli budować siły powietrzne Republiki Chińskiej, która jednocześnie walczyła z komunistycznymi powstańcami pod wodzą Mao Zedonga i z inwazją Cesarskiej Armii Japońskiej. Kiedy III Rzesza weszła w sojusz z Tokio niemieccy instruktorzy zostali wycofani z Chin, ale piloci przez nich wyszkoleni "na wyprodukowanymi w Niemczech bombowcach i myśliwcach mogli nadal atakować komunistów i Japończyków".

Skandal, o którym pisze "FP" dotyczy jednak czasów bardzo współczesnych. "Niemieccy piloci myśliwców ponownie pomagali szkolić chińskie siły powietrzne" - stwierdza magazyn, który powołuje się na informacje zawarte w raporcie opublikowanym w zeszłym tygodniu w "Der Spiegel". Wynika z niego, że "w ostatniej dekadzie kilku byłych pilotów Luftwaffe szkoliło pilotów Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (PLAAF)"

W raporcie cytowani są anonimowi "niemieccy urzędnicy ds. bezpieczeństwa", którzy ostrzegają, że "jest bardzo możliwe, że piloci przekazali wiedzę wojskową i poufne taktyki operacyjne, a nawet ćwiczyli scenariusze ataku, np. ofensywę na Tajwan".

"FP" wskazuje, że niemieccy piloci, nawet ci emerytowani, "mogli uczyć chińskich pilotów planowania i skutecznego niszczenia obrony powietrznej wroga (są to operacje krytyczne znane pod wojskowymi akronimami SEAD i DEAD), co było mocną stroną Luftwaffe podczas zimnej wojny i bezpośrednio po niej".

"Jest to również krytyczny zestaw umiejętności, które chińskie siły powietrzne muszą zdobyć, aby uzyskać przewagę powietrzną w każdej walce nad Tajwanem" - stwierdza "FP".

"Nonszalancję Europy wobec chińskich ambicji militarnych można łatwo wytłumaczyć. (...) Najbardziej prawdopodobna konfrontacja militarna - konflikt o Tajwan, który może zakończyć się wojną o wysokiej intensywności w Azji Wschodniej - jest postrzegana przede wszystkim jako walka między Stanami Zjednoczonymi a Chinami" - zwraca uwagę "FP".

"Europa powinna pogrzebać swoją naiwność w kwestii chińskiej potęgi militarnej, nawet jeśli żadne chińskie rakiety nie spadną na Paryż, Londyn czy Berlin" - wskazuje magazyn.

W artykule wspomniano, że niemiecki minister obrony Boris Pistorius, podczas spotkania ze swoim chińskim odpowiednikiem, poprosił Pekin o zaprzestanie zatrudniania byłych pilotów Luftwaffe do szkolenia chińskich pilotów myśliwców. "Oczywiście uprzejmy apel do przeciwnika nie wystarczy. W pierwszej kolejności rządy europejskie powinny uchwalić przepisy zakazujące swoim obywatelom i firmom wspierania Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w jakikolwiek sposób" - konstatuje "FP".