Wybór Donalda Tuska na szefa Europejskiej Partii Ludowej oznacza, że Polak będzie zajmować stanowisko, które daje możliwości nieformalnego wpływania na ważne europejskie decyzje. Mimo wszystko to jednak boczny tor.
Dla europejskiej chadecji to wielka zmiana. Poprzedni szef EPL, wywodzący się z Parlamentu Europejskiego Joseph Daul był praktycznie nieznany. Donald Tusk to natomiast najbardziej rozpoznawalny unijny polityk, szef Rady Europejskiej i były premier.
Dla EPL, która z wyborów na wybory notuje coraz słabsze wyniki, jest szansą na wzmocnienie i odnowę.
"Po pięciu latach mam dość bycia głównym europejskim biurokratą. Jestem gotowy do walki - i mam nadzieję, że wy też" - mówił szef Rady Europejskiej do działaczy Europejskiej Partii Ludowej na kongresie w Zagrzebiu.
To "zagrzewanie do walki" odebrano jako zapowiedź bardziej dynamicznych rządów w ugrupowaniu.
Tusk będzie gospodarzem - poprzedzających unijne szczyty - szczytów chadeckich przywódców. To na tych spotkaniach wykuwane są wstępne decyzje, które później chadeccy liderzy próbują forsować na szczytach UE. Tusk będzie więc mógł - tym razem: bardziej zakulisowo - wpływać na unijne decyzje.
Dla Platformy Obywatelskiej to oczywiście wzmocnienie na arenie międzynarodowej. Tusk może wprowadzić Polaków do struktur europejskiej centroprawicy - chociaż jako szef Rady Europejskiej nie zasłynął jako ktoś, kto promował swoich rodaków.
Z kolei dla tych członków Prawa i Sprawiedliwości, którzy myśleli o wstąpieniu PiS-u do EPL, by - podobnie jak Viktor Orban - zapewnić partii parasol ochronny, wybór Tuska to koniec marzeń.
Sam Orban nie może być zresztą pewny swojej przyszłości w Europejskiej Partii Ludowej. Tusk w swoim programowym wystąpieniu ostro go skrytykował. Nie wymieniając nikogo z nazwiska, podkreślał, że nie można oddawać sfery bezpieczeństwa i porządku politycznym populistom, manipulatorom i autokratom. A już niedługo tzw. "grupa mędrców" ma przedstawić raport ws. działań Orbana. Może więc dojść do wydalenia jego ugrupowania z EPL właśnie pod rządami byłego polskiego premiera.
Mimo wszystko moi rozmówcy są zgodni, że Donald Tusk schodzi na boczny tor. Z którego jednak w każdej chwili może włączyć się do głównego nurtu zarówno polskiej, jak i europejskiej polityki.