Rośnie liczba ataków niedźwiedzi na stada owiec we francuskich Pirenejach. Od początku roku zginęło już – według oficjalnych statystyk - 638 zwierząt. To trzy razy więcej niż w podobnym okresie ubiegłego roku.
Oburzeni hodowcy - wspierani przez cześć merów - żądają "wysiedlenia" z francuskich Pirenejów blisko 50 niedźwiedzi, które w tej chwili tam żyją i sieja coraz większy postrach wśród pasterzy. Do tego - według oficjalnych statystyk - drapieżniki te szybko się rozmnażają i ich liczba wzrasta każdego roku o kilkanaście procent.
Co więcej, ekolodzy naciskają, by rząd zgodził się sprowadzenie w ten rejon dodatkowych niedźwiedzi z innych krajów. Chcą bowiem, by drapieżniki te stały się na tyle liczne, by nie zagrażało im już nigdy w przyszłości wyginiecie. Hodowcy owiec alarmują natomiast, że może to ich narazić na gigantyczne straty.
Burza wybuchła też wokół wilków, których liczba szybko rośnie we Francji i przekroczyła już ponad pół tysiąca osobników. Drapieżniki te pojawiają się w coraz to nowych regionach, przeciwko czemu także protestują rolnicy.
Hodowcy drobiu, owiec, kóz i krów żądają regularnych odstrzałów wilków, które - podobnie jak niedźwiedzie - nie mają we Francji naturalnych wrogów, a więc coraz szybciej się rozmnażają. Jeszcze niedawno teren ich występowania ograniczał się do Alp i wschodniej części kraju. Teraz coraz więcej tych drapieżników obserwowanych jest już też w środkowej Francji, gdzie również zaczynają atakować zwierzęta hodowlane, zbliżając się coraz bardziej do terenów zabudowanych. Ekolodzy twierdzą, że wilki staną się atrakcją, która będzie przyciągać turystów.