I co dalej? To pytanie do brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości po przedterminowym zwolnieniu ponad 1700 więźniów, którzy odsiedzieli przynajmniej 40 proc. swoich wyroków. Decyzję taką podjęto, by nie dopuścić do całkowitego załamania się systemu karnego na Wyspach.

REKLAMA

10 września ponad 1700 osób opuściło więzienia na Wyspach Brytyjskich. Decyzja ta była częścią rządowego programu i zapadła z powodu przeludnienia brytyjskich zakładów karnych.

Jeśli rząd liczył na społeczną aprobatę, to się przeliczył. Widok młodych ludzi pijących szampana przed zakładami karnymi nie był najlepszą reklamą nowej strategii.

Niektórzy więźniowie odjeżdżali do domu w luksusowych samochodach marki Ferrari i Lamborghini. Wszystko to rejestrowały kamery programów informacyjnych.

Znaleźli się tacy, którzy choć wyszli na wolność przedterminowo, nie znaleźli w swoich komentarzach dobrego słowa dla najnowszej inicjatywy rządu.

Po wyjściu z paki ludzie potrzebują wsparcia, a nie dostają go. Wypuszczają nas do domów z kilkoma funtami w kieszeni i sportową torbą z całym dobytkiem. Co mamy teraz począć? Na początku jest jakiś nadzór. Ale to się skończy. Prędzej czy później znowu sięgnę po narkotyki, zacznę łamać prawo i wrócę do więzienia - takie refleksyjne głosy wśród samych zwalnianych wcale nie są odosobnione.

W dodatku wiele ofiar przestępstw nie uprzedzono, że ich oprawcy niebawem znajdą się na wolności. Nie znaleźli się wśród nich mordercy i gwałciciele.

Co z tym fantem zrobić?

Zdaniem obserwatorów cały system brytyjskiego więziennictwa wymaga reformy. Więzienia nie tylko są przepełnione. Większość z nich to stare, wiecznie remontowane wiktoriańskie budynki, w których warunki przypominają "przechowalnie skazanych" - takich sformułowań także nie unikają komentatorzy.

Po niedawnych zamieszkach, jakie przetoczyły się przez ulice brytyjskich miast, i masowych aresztowaniach rząd stanął wobec ważnego dylematu - jeśli mamy przeciwstawiać się przemocy, to ludzie skazani za antyimigranckie wybryki muszą trafić do zakładów karnych.

Ale z próżnego i Salomon nie naleje - zauważają krytycy obecnego stanu brytyjskiego więziennictwa.

Więzienia są przepełnione. Budowa nowych wymaga czasu i pieniędzy.

Zdaniem wielu komentatorów, przedterminowe zwolnienia, czy nawet niedawny pomysł "eksportowania" brytyjskich więźniów do Estonii, gdzie zakłady karne świecą pustkami, nie uleczą zaniedbań, które narastały latami.

/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA
/ Tolga Akmen / PAP/EPA