Światowi przywódcy, którzy dostali zaproszenie na szczyt G20, brali udział w kolacji, której gospodarzem nie był jednak prezydent Indii. Gości powitał przywódca Bharatu. Wydarzenie zrodziło nad Gangesem poważną dyskusję na temat zmiany nazwy kraju. W tle sporu pobrzmiewają echa kolonializmu.

REKLAMA

Już w samych oficjalnych zaproszeniach wysłanych do krajów biorących udział w szczycie, zamieszczono informację, o tym że spotkanie odbędzie się nie w Indiach, a w Bharacie. Władzom kraju chodzi o pozbycie się z oficjalnej nomenklatury nazwy angielskiej.

Rząd Narendry Modiego pracuje nad wymazaniem z obiegu publicznego symboli dawnych brytyjskich rządów. Prawodawcom zależy także na wyrugowaniu zwrotów angielskich z języka urzędowego i podręczników historycznych.

Zaproszeni na państwową kolację ze światowymi przywódcami, dowiedzieli się, że przyjmie ich prezydent nie Indii, a właśnie Bharatu.

Politycy z hinduskiej nacjonalistycznej partii rządzącej - Bharatiya Janata (BJP), prowadzili wcześniej kampanię przeciwko używaniu nazwy Indie, twierdząc, że należy ją zastąpić taką, która nie ma swoich korzeni w języku kolonistów brytyjskich, którzy kraj podbili.

Zaproponowali "Bharat" - będące słowem ze starożytnego sanskrytu i już umieszczone w konstytucji, jako jedna z dwóch oficjalnych nazw - Bharata Khanda to sanskrycka nazwa indyjskiego subkontynentu.

Po incydencie związanym z kolacją przed G20, w kraju rozgorzała dyskusja, czy całkowicie nie zrezygnować z nazwy "Indie".

Rząd zwołał nawet specjalną sesję parlamentu na koniec września. Zakończenie procesu legislacyjnego zmieniającego nazwę kraju na Bharat nadal nie jest pewne. Prawodawcy z BJP mają przygotować specjalną uchwałę ustanawiającą pierwszeństwo nazwy sanskryckiej nad angielską.

Przeciwnikami zmian są przedstawiciele opozycji. "Mam nadzieję, że rząd nie będzie na tyle głupi, aby całkowicie zrezygnować z określenia 'Indie. Powinniśmy nadal używać obu słów, zamiast rezygnować z roszczeń do nazwy kojarzącej się z historią i nazwy rozpoznawalnej na całym świecie" - napisała na X Shashi Tharoor z Partii Kongresowej.

Losy nazwy najbardziej ludnego kraju na świecie są jednak niepewne i nie jest wykluczone, że wydawcy będą niedługo musieli wprowadzać zmiany w atlasach.