Bojkot nie jest wyjściem i to byłaby zła decyzja - powiedział podczas pobytu na wyspie St. Kitts i Nevis przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques Rogge. Głosy takie pojawiły się po zamieszkach w Tybecie, gdzie w starciu chińskiej policji z Tybetańczykami zginęło ponad 30 protestujących.
Niczego nie osiągniemy, jeśli zabronimy zawodnikom udziału w igrzyskach w Pekinie. To byłaby porażka sportu i kara dla osób, które czasami przez całe życie przygotowywały się do tego startu. Nie krzywdźmy niewinnych sportowców - apelował Rogge.
Po raz pierwszy temat bojkotu pojawił się, gdy znany amerykański reżyser, laureat Oscara Steven Spielberg zrezygnował w lutym z funkcji doradcy do spraw artystycznych pekińskich igrzysk na znak protestu przeciwko łamaniom praw człowieka w Chinach.
Manifestacja mnichów buddyjskich, w której wzięło udział około 20 tysięcy osób w Tybecie i sąsiednich regionach z okazji 49. rocznicy krwawo stłumionego powstania przeciwko okupacji chińskiej i ucieczce z kraju Dalajlamy XIV przerodziła się w największe od 20 lat wystąpienie antychińskie. W starciu z policją zginęło już ponad 30 osób.