Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, Nicolas Sarkozy zapowiedział powrót na francuską scenę polityczną. Były prezydent reaktywował swoją internetową stronę wyborczą pod nazwą: „Silna Francja". Po raz pierwszy - od czasu porażki w tegorocznym wyścigu do Pałacu Elizejskiego - zamieścił na niej nowe wpisy.
Komentatorzy sugerują, że Sarkozy już przygotowuje się do wyborów prezydenckich w 2017 roku - choć jeszcze nie zmienił wyborczego sloganu. Tym bardziej, że według najnowszego sondażu instytutu badania opinii publicznej BVA stał się znowu najbardziej popularnym politykiem we Francji. Jako jedyny polityk znalazł się w pierwszej jedenastce najbardziej cenionych osobistości publicznych - wyprzedził nawet sławnego aktora Omara Sy, znanego z kasowej komedii "Nietykalni". Obecny lewicowy prezydent Francois Hollande zajął dopiero 20. miejsce. Większość ankietowanych uważa, że nie potrafi on wyciągnąć kraju z kryzysu. Sarkozy jest najbardziej wiarygodnym francuskim politykiem. Miał odwagę, by przeprowadzić dogłębne reformy - np. systemu emerytalnego - choć sprzeciwiali się temu związkowcy - tłumaczy korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi 32-letni paryżanin Jacques. Wielu innych Francuzów jest jednak zaniepokojonych tym politycznym powrotem. Znowu teraz ludzie chcą Sarkozy’ego?! To dziwne - zapomnieli chyba, że pierwsza rzecz, którą zrobił jako prezydent, to podwyższenie sobie pensji! - oburza się 28-letni Florian.
Media podkreślają jednak, że plany Sarkozy’ego może pokrzyżować francuski wymiar sprawiedliwości. Tydzień temu sąd kasacyjny zgodził się na prowadzenie dochodzenia przeciwko Nicolasowi Sarkozy'emu. Były prezydent Francji miał wydać sześć milionów euro na dyskretnie robione sondaże dotyczące swojego wizerunku. Chciał na przykład wiedzieć, co rodacy myślą na temat jego romansu, a później ślubu z Carlą Bruni, rozwodu z poprzednią żoną, czy też plotek o tym, że jest ojcem nieślubnego dziecka ówczesnej minister sprawiedliwości Rachidy Dati. Prezydent miał też zamawiać ankiety dotyczące jego przeciwników politycznych. Przeprowadzanie tych badań - mających niewiele wspólnego z interesem kraju - zlecał przyjacielowi bez ogłoszenia przetargu.
Komentatorzy podkreślają ponadto, że pętla afer finansowych zaciska się na szyi Sarkozy'ego. Już w lipcu - w związku z innym śledztwem - policja przeprowadziła rewizje w paryskim biurze byłego prezydenta Francji, w rezydencji jego żony Carli Bruni oraz w firmie adwokackiej, w której Sarkozy ma udziały. Brygada finansowa szukała dokumentów potwierdzających tezę sędziów śledczych, którzy podejrzewają byłego szefa państwa o korupcję. Prokuratura przypuszcza, że Sarkozy mógł dostać w sumie 6 milionów euro w gotówce od najbogatszej kobiety Francji, miliarderki Liliane Bettencourt, współwłaścicielki wielkiego koncernu kosmetycznego L'Oreal. Potwierdzają to zeznania osób z otoczenia bogaczki. Prokuratura podejrzewa, że w zamian za duże sumy pieniędzy Sarkozy mógł obiecać kobiecie pomoc w ukryciu części jej dochodów przed fiskusem.