Donald Trump rozważa poważną zmianę polityki wobec NATO. Jak podały źródła telewizji NBC News, prezydent USA miał omawiać rozwiązanie, które pozwoliłoby Stanom Zjednoczonym nie angażować się w obronę państw członkowskich niespełniających wymogów dotyczących nakładów na obronność.

REKLAMA

Jak poinformowała w czwartek telewizja NBC News, powołując się na przedstawicieli administracji USA, Donald Trump miał omawiać zmiany faworyzujące państwa spełniające wymogi nakładów na obronność w rozmowach z doradcami.

"W ramach potencjalnej zmiany polityki Stany Zjednoczone mogą nie bronić państwa członkowskiego NATO, które zostanie zaatakowane, jeśli kraj ten nie spełni progu wydatków na obronę" - podała stacja.

Innym elementem polityki miałoby być też przesunięcie sił USA w regionie, by były skupione wokół krajów, które zwiększyły wydatki. Podobną zasadą objęte mogą zostać ćwiczenia wojskowe z państwami NATO.

W czwartek wieczorem głos w tej sprawie zabrał sam Donald Trump. To zdrowy rozsądek: nie płacą, nie będę ich bronił - stwierdził, odnosząc się do doniesień medialnych o planowanej zmianie polityki USA wobec NATO.

Spotkało mnie dużo krytyki, kiedy to powiedziałem. Mówili: och, on narusza (zasady) NATO. (...) To moi przyjaciele, ale gdyby Stany Zjednoczone miały kłopoty i zadzwonilibyśmy do nich, powiedzielibyśmy, że mamy problem: "Francjo, mamy problem", myślicie, że przyjdą i nas ochronią? Powinni, (ale) nie jestem pewien - dodał.

Donald Trump mówił o tym już wielokrotnie

Donald Trump wielokrotnie krytykował kraje członkowskie NATO za niespełnienie obecnego progu wydatków na obronę, wynoszącego 2 proc. PKB. Twierdził, że ta dysproporcja jest niesprawiedliwa i stanowi dodatkowe obciążenie dla Ameryki.

Ostatnio powiedział, że członkowie NATO powinni wydawać 5 proc. PKB na obronność, chociaż - jak zauważyła telewizja NBC News - nawet Stany Zjednoczone tego nie robią.

Takie podejście do sprawy, czyli nieangażowanie się w obronę państw członkowskich niespełniających wymogów dotyczących nakładów na obronność, prezydent USA sugerował publicznie już wiele razy.

Wielokrotnie przywoływał też sytuację z pierwszej kadencji, kiedy miał powiedzieć jednemu z przywódców "zalegającego z opłatami" państwa członkowskiego, że nie będzie go bronił przed Rosją. Stwierdził jednak, że mówił to po to, by zmusić kraje do wydawania większych kwot na obronność.

Sformalizowanie tych deklaracji byłoby jednak fundamentalną zmianą funkcjonowania Sojuszu Północnoatlantyckiego, który opiera się na zasadzie, że atak na jedno państwo jest atakiem na wszystkie.

Odnosząc się do doniesień telewizji, przedstawiciel Rady Bezpieczeństwa Narodowego stwierdził jedynie, że amerykański przywódca podtrzymuje zobowiązanie wobec NATO i Artykułu 5 mówiącego o obronie zaatakowanych sojuszników.

Przypomnijmy, w połowie lutego wizytę w Polsce złożył sekretarz obrony USA Pete Hegseth. Szef Pentagonu spotkał się wówczas Warszawie z ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i po rozmowach przyznał, że "Ameryka postrzega Polskę jako modelowego sojusznika na kontynencie europejskim, który chce inwestować nie tylko w swoją obronność, ale również w obronę całego kontynentu". Według analityków polskie wydatki na obronność osiągną w 2025 r. 4,7 proc. PKB.