J. Dawson, romantyczny bohater z "Titanica", rozpalał wyobraźnię nastolatek na całym świecie. Młode dziewczyny oszalały na punkcie Leonardo di Caprio, który wcielił się w postać ubogiego, ale przystojnego malarza. Ale czy pan Dawson istniał naprawdę? Tak. Podróżował Titanikiem, ale tej tragicznej podróży nie przeżył.
Niewielki cmentarz w Halifaksie, kanadyjskim mieście portowym. To właśnie tam znajduje się nagrobek z nazwiskiem Dawson. Kiedy James Cameron robił swój film wykorzystał w nim nazwisko jednej z osób, które leżą tutaj. Ale J. Dawson to nie był Jack to Joseph - tłumaczy w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Barbara Stone, ekspert od Titanica i przewodniczka wycieczek.
Jak zwraca uwagę, że Dawson został wyciągnięty z wody jako 227. Ten numer wyryto na nagrobku. Kolejnym wyławianym z wody ciałom nadawano bowiem numery. Miało to ułatwić ich identyfikacje. Dokładnie opisywano wygląd i ubiór. Tam, gdzie nie ma nazwiska - jest jedynie numer nadany wiek temu.
Kiedy film ukazał się w kinach, wszystkie nastolatki z okolicy mówiły: o Jack, Leonardo di Caprio, więc przychodziły tutaj, obozowały, pisały wiersze, płakały, przynosiły pluszowe misie, myślały, że to on. To pokazuje, jak wielki wpływ może mieć film - opowiada.
Joseph Dawson był członkiem załogi RMS Titanica. Pochodził z Irlandii. Gdy zaciągnął się na transatlantyk miał 23 lata. Jego ciało wyłowił okręt Mackay-Bennett.
Za sprawą nowej wersji "Titanica" ta historia z pewnością znów ożyje.
Zobacz polski zwiastun filmu "Titanic" w 3D. Zwiastun zawiera słynną scenę na dziobie statku: