Mimo coraz głośniejszych protestów ogromne statki wycieczkowe wciąż wpływają do centrum Wenecji, by ich pasażerowie mogli z bliska zobaczyć Plac świętego Marka i Pałac Dożów. Od lat podejmowane są próby wprowadzenia zakazu takich zwyczajów.
Dodatkowym impulsem, który zaostrzył ostatnio protest przeciwników wielkich statków podpływających do weneckiego nabrzeża była katastrofa wycieczkowca Costa Concordia w styczniu zeszłego roku. Doszło do niej, bo kapitan statku zgodnie z morską tradycją kazał podpłynąć do wyspy Giglio w Toskanii, by pokazać jej uroki. W rezultacie jednostka wpadła na podmorskie skały i zaczęła nabierać wody, a potem przewróciła się. W katastrofie zginęły 32 osoby.
Okazało się, że zwyczaj niebezpiecznego podpływania do wysp i innych atrakcji turystycznych, nazywany "pokłonem" jest we Włoszech powszechny. Najczęściej praktykowany jest właśnie w Wenecji.
Wysokie, jak bloki mieszkalne wycieczkowce, cumujące tuż przy Pałacu Dożów zasłaniają panoramę miasta, a co więcej - argumentują ekolodzy i obrońcy zabytków - stanowią zagrożenie dla środowiska naturalnego i bezcennych arcydzieł architektury oraz dla bezpieczeństwa żeglugi na zatłoczonym Canal Grande.
Nowa polemika wybuchła po tym, gdy opublikowano w sobotę zdjęcia gigantycznego kilkupiętrowego statku pasażerskiego przy nabrzeżu obok Placu św. Marka. W komentarzach w mediach podkreśla się, że patrząc na te zdjęcia, wykonane z tramwaju wodnego można wręcz odnieść wrażenie, że wycieczkowiec wdarł się na plac.
Komitet obywatelski pod nazwą "Nie dla wielkich statków" już ogłosił, że zamierza wykorzystać i ten najnowszy przykład w swej batalii. Przeciwnicy obecności morskich olbrzymów w Wenecji zwracają uwagę na to, że niekiedy wykonują one ryzykowne czy nawet błędne manewry, skrajnie niebezpieczne dla pasażerów wodnych tramwajów i taksówek, a także gondoli.
Prasa poinformowała, że pod koniec lipca wielki statek znanego międzynarodowego armatora o długości 272 metrów, wysokości 62 metrów i wadze ponad 100 tysięcy ton prawie otarł się o jedno z najpiękniejszych nabrzeży Riva dei Sette Martiri, niedaleko ogrodów Biennale.
Irytację działaczy komitetu protestacyjnego wywołuje to, że po katastrofie Costy Concordii poprzedni rząd Mario Montiego przyjął dekret o zakazie "pokłonów", ale nie został on wprowadzony w życie.
Protestujących poparł ostatnio znany piosenkarz Adriano Celentano.
(jad)