Narty, które same się smarują - to najnowszy pomysł wynalazców z Wielkiej Brytanii. Chemicy z Uniwersytetów Cambridge i Sheffield skonstruowali parę nart wyposażoną w odpowiedni układ, dzięki któremu narciarze będę w stanie szusować szybciej, niż do tej pory.
Dotychczasowe metody smarowania nart nie zawsze zdają egzamin. Smar za szybko się ściera. Brytyjczycy proponują, by obecną płytę pod wiązaniami narciarskimi zastąpić odpowiednim zbiornikiem, który pod naciskiem będzie pompował smar pod ślizgi z przodu nart, tak, aby w trakcie jazdy, narty były smarowane bez przerwy. Dociskając lub odciążając przody nart, narciarz byłby w stanie na bieżąco tym sterować, a smar miałby wystarczyć nawet na 3 godziny jazdy.
Przepisy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej nie wykluczają możliwości użycia takiej aparatury nawet podczas oficjalnych zawodów. Może się więc okazać, że wynalazek radykalnie zmieni kiedyś warunki jazdy nie tylko amatorów, ale i zawodowców. Nowa metoda smarowania najlepiej sprawdza się podobno na sztucznym śniegu.