Jeden z największych na świecie handlarzy narkotyków Joaquin Guzman, pseudonim "El Chapo”, był tajnym współpracownikiem służb USA i Meksyku. Dzięki temu zyskał przewagę nad swoimi konkurentami - twierdzi francuski dziennikarz i reżyser Romain Bolzinger.
Autor filmu dokumentalnego "Narco Circus", który do kin trafi na jesieni, zebrał dowody świadczące o tym, że przed laty Guzman współpracował zarówno ze służbami meksykańskimi, jak i amerykańską agencją do walki z przestępczością narkotykową DEA. Podlega ona amerykańskiemu resortowi sprawiedliwości.
Według cytowanego w czwartek przez dziennik "La Razon" Bolzingera "El Chapo" na początku dekady lat 2000 był "zaledwie jednym z wielu przemytników narkotyków". Służby Meksyku i USA miały, jak twierdzi dziennikarz, korzystać z usług Guzmana, aby zdobyć wiedzę o meksykańskim rynku narkotykowym.
Dzięki wsparciu władz Meksyku mógł on zacząć umacniać się (...), potem również dzięki wsparciu administracji USA - powiedział Bolzinger, według którego "El Chapo" był informatorem DEA przez 10 lat.
Autor filmu "Narco Circus" twierdzi też, że władze USA przyłożyły rękę do zdominowania przez Guzmana rynku narkotykowego, na którym "El Chapo" systematycznie "eliminował swoich konkurentów".
Przywódca narkotykowego kartelu z Sinaloa został namierzony przez policję i zatrzymany w 2015 roku na terenie Meksyku. Wkrótce jednak Guzman uciekł z aresztu. W 2016 r. został ponownie schwytany, a następnie przekazany wymiarowi sprawiedliwości USA.
W lipcu 2019 roku "El Chapo" został skazany przez amerykański sąd na dożywocie i przepadek mienia.
Po ekstradycji do USA Joaquina Guzmana jednym z przywódców kartelu z Sinaloa został jego syn, Ovidio. Dziś uznawany jest on za jednego z największych na świecie handlarzy fentanylem, syntetycznym narkotykiem, który co roku prowadzi w USA do kilkudziesięciu tysięcy zgonów.
Wprawdzie w styczniu br. meksykańskie służby ujęły młodego Guzmana, ale w marcu sąd unieważnił nakaz aresztowania, co skutkowało wyjściem syna "El Chapo" na wolność.